Handel kontra Matka Natura

Handel kontra Matka Natura

Jak zła pogoda w kwietniu i na początku maja może wpłynąć na wyniki producentów i sklepów ogrodniczych w tym sezonie? Zdania są podzielone – poczynając od ogrodniczej depresji, przez „najgorszy sezon od kilku lat”, po słowa przyśpiewki, która było swego czasu nieoficjalnym hymnem polskich piłkarzy – „nic się nie stało”

Tekst: Michał Gradowski

Jeden z menedżerów dużego centrum ogrodniczego na pytanie o pogodę w tym sezonie odpowiedział śmiechem. Ale jeśli tego dnia dopisywał mu humor, to raczej czarny. – W kwietniu zachorowałem na depresję ogrodniczą. Nie chcę pogłębiać mojego stanu narzekaniem w mediach. Stracony tydzień udałoby się nadrobić, czterech już nie nadgonimy. Walczymy, żeby obronić z tego roku tyle, ile się da – mówił. Jego nastrój podziela wielu innych detalistów i dostawców. Choć wszyscy przyzwyczaili się już, że w branży ogrodniczej karty rozdaje pogoda, to nikt nie spodziewał się, że na początku tego sezonu dostanie same blotki. – Towar, którego nie sprzedaliśmy w kwietniu i maju, już się nie sprzeda. Półtora miesiąca straconego handlowo czasu jest, w przypadku podłoży, nie do odrobienia w drugiej części roku. Dlatego może to być najgorszy sezon od kilku lat – mówi Wojciech Grabowski, dyrektor handlowy w firmie Hydrokomplet.– Nawet krótkotrwałe opady śniegu wiosną są w naszej branży mniej dotkliwe niż niska temperatura utrzymująca się przez dłuższy czas, która niszczy uprawy plantatorom, a tak było w tym roku – dodaje. Jak sytuację na rynku oceniają przedstawiciele innych firm podłożowych? – Marzec handlowo był dla nas bardzo dobrym miesiącem i zrekompensował niewielką sprzedaż w kwietniu. Niestety, słaby był także początek maja, więc straty musieliśmy odrabiać w drugiej połowie miesiąca – wtedy na rynku obserwujemy zwykle pewne wygaszenie sprzedaży, tymczasem w tym roku handel o tej porze dopiero się rozpędzał – mówi Maciej Krajewski, dyrektor operacyjny firmy KiK Ziemskie Produkty.

Spadki sprzedaży odnotowano także w branży nasiennej, choć niektórym producentom udało się zminimalizować straty. – W tym roku pogoda wyjątkowo nie sprzyjała ogrodnikom-hobbystom. Zwykle początek prac w ogrodzie przypada po Wielkanocy, święta w tym roku wypadły dopiero w połowie kwietnia, a niesprzyjająca pogoda przez cały kwiecień i na początku maja mocno opóźniła początek sezonu. Klienci, którzy co roku wysiewają nasiona, zrobili to później niż zwykle, ale wielu nowych konsumentów zrezygnowało w tym roku z ich zakupu. Spadki sprzedaży były więc widoczne, nam udało się zrekompensować te straty, ale tylko dzięki dużej grupie nowych klientów, których pozyskaliśmy przed sezonem – mówi Beata Skrętowska, dyrektor ds. handlu i marketingu w firmie PlantiCo.  

Rynek nawozów się skurczy?

W wyjątkowo niekorzystnej sytuacji są firmy nawozowe – na tym rynku pogodowe zawirowania sprawiają, że praktycznie „wypada” jedno nawożenie. Czy takie straty są do odrobienia?– W kwietniu sprzedaż była znacząco niższa niż zwykle, ale uważam, że te straty są możliwe do odrobienia w kolejnych miesiącach. W przypadku dużych firm, takich jak Agrecol, które mogą sprostać obsłudze wielu zamówień w krótkim czasie, takie załamania pogody są mniej dotkliwe. Jeśli warunki pogodowe i temperatura na poziomie 20 °C będzie się utrzymywała, możemy liczyć na dobrą sprzedaż na początku czerwca – mówi Adrian Prymas, dyrektor marketingu w firmie Agrecol. Wielu innych przedstawicieli firm nawozowych nie podziela jednak tego optymizmu. – W tym roku wiosna pokazała nam dobitnie, że nasze plany sprzedażowe są niczym w porównaniu z siłami natury. W rozmowach z naszymi partnerami handlowymi słyszymy o spadkach sprzedaży rzędu 20 do nawet 35%, wywołanymi przez spóźniony start sezonu ogrodniczego. Tak duże straty są bardzo trudne do nadrobienia. Spodziewamy się, że wartość rynku nawozów może zmniejszyć się nawet o 10% w stosunku do ubiegłego roku. Prawdopodobnie również w innych segmentach rynku ogrodniczego będzie można zaobserwować spadki sprzedaży – mówiAnna Wojno, marketing manager w firmie NaturalCrop Poland. – Segment rynku nawozów ekologicznych, takich jak BiOgardena, też podlega tym prawidłowościom, jednak ze względu na trend proekologiczny na rynku konsumenckim uważamy, że te straty mogą być relatywnie mniejsze, ponieważ coraz więcej klientów interesuje się naturalnymi metodami uprawy ogrodów i poszukuje ekologicznych rozwiązań – dodaje.

Plaża czy ogród?

Nawet pierwszy ciepły majowy weekend nie przyniósł w tym roku znaczącej poprawy wyników sprzedaży, bo konsumenci byli tak spragnieni słońca, że zamiast na pracę w ogrodzie, postawili na wypady nad wodę czy odpoczynek i grillowanie. Widać to było wyraźnie na Wiośnie w Ogrodzie na Rënku – wielu konsumentów nie dotarło na targi, bo woleli w tym czasie wygrzać się nad Bałtykiem. Tak nagły skok temperatury nie sprzyja też pracy w ogrodzie, na tarasie czy balkonie. Większość konsumentów, przy sprzyjającej pogodzie, balkonowe aranżacje przygotowuje już w połowie kwietnia lub po zimnej Zośce. Jeśli nie zrobią tego do końca maja, w ogóle rezygnują z kwiatów na balkonie, bo w czerwcu myślami są już na wakacjach. To oznacza dla producentów podłoży czy nawozów do roślin balkonowych znaczące straty.

W drugiej połowie maja opinie producentów i właścicieli sklepów były już jednak znacznie bardziej optymistyczne – handlowa ogrodnicza „maszynka” wreszcie zaczęła pracować na pełnych obrotach.

Szybkie strzały

Taki gwałtowny wzrost popytu ma też jednak swoje złe strony, zwłaszcza po

wielu tygodniach przestoju. – Po przedsezonowych zatowarowaniach brakowało kolejnych zamówień. Po długim okresie utrzymywania się niskiej temperatury nagle zrobiło się ciepło, więc padały „szybkie strzały” – w kilka majowych dni sprzedaliśmy więcej asortymentu niż przez cały kwiecień. Takie spiętrzenie zamówień jest zawsze kłopotliwe, bo magazyn nie jest z gumy – mówi Wojciech Grabowski. – Liczymy jeszcze na dobry czerwiec oraz jesień, które mogą częściowo zrekompensować nam straty z początku sezonu – dodaje.

Jednak plany w drugiej części roku również może pokrzyżować pogoda. – Zobaczymy czy sezon się wydłuży, jeśli sprawdzą się prognozy zapowiadające upały to raczej nie można na to liczyć. Po bardzo udanym ubiegłym sezonie spodziewaliśmy się dobrej koniunktury także w 2017 r. W tej sytuacji jednak powtórzenie wyniku z ubiegłego roku będzie sukcesem – mówi Maciej Krajewski.   

Pogoda? Nie widzę problemu

Nie brakuje też jednak opinii, że na warunki atmosferyczne w pierwszej części sezonu trzeba patrzeć z szerszej perspektywy. – W tym sezonie nie ma problemu z pogodą. Kwiecień nie był dobry, ale za to w marcu wielu przedstawicieli branży zanotowało rekordowe obroty i wzrosty o 20-30%. Od wielu lat podsumowuję pierwszą część sezonu biorąc pod uwagę okres od 1 stycznia do 30 czerwca. Porównywanie wyników handlowych dzień do dnia, tydzień do tygodnia czy nawet miesiąc do miesiąca nie ma najmniejszego sensu – mówi Mariusz Zając, właściciel Hurtowni Ogrodniczej CRO Jarosław. – Wpływ pogody w naszej branży jest ogromny, ale gorsza niż jeden słabszy miesiąc jest np. długotrwała susza, która sprawia, że nie rozwijają się choroby grzybowe i spada sprzedaż preparatów na szkodniki. Oczywiście w niektórych kategoriach produktowych, np. w przypadku chemii ogrodniczej, niektóre miesiące są szczególnie ważne, ale patrząc z perspektywy całej branży, nie ma powodów do narzekań – dodaje.

Wielu przedstawicieli zielonego biznesu właśnie w wahaniach pogody upatruje też znaczącej przewagi rynku tradycyjnego nad sieciami DIY. W handlu nowoczesnym asortyment sezonowy ma swój ściśle określony czas – wtedy poszerzana jest oferta, a sprzedaż wspierają gazetki promocyjne i kampanie marketingowe w mediach. Problem w tym, że start tej całej „machiny” planowany jest z dużym wyprzedzeniem, a elastyczność sieci na niesprzyjające warunki pogodowe jest mocno ograniczona. Dlatego zarządzanie działem ogrodniczym w handlu nowoczesnym wiąże się ze sporym ryzykiem. Dotyczy ono także sklepów i centrów ogrodniczych, ale te mogą szybciej i skuteczniej reagować na zmiany.

REKLAMA