Skradzione drzewko bonsai wynoszone wejściem, a nie wyjściem z centrum ogrodniczego, polowanie na złodzieja aktywatorów do szamba, pomieszczenia zalane i zniszczone gaśnicami przez włamywaczy czy skruszony złodziej sosny, który nie może żyć ze świadomością popełnionej kradzieży… – scenariusz komedii? Nie, to epizody walki polskich centrów ogrodniczych z kradzieżami
Tekst: Paweł Boroń
Według opublikowanego pod koniec ubiegłego roku V Światowego Raportu o Kradzieży w Handlu Detalicznym, opracowanego na zamówienie Checkpoint Systems, Inc., w porównaniu z rokiem 2010 detaliści w Polsce odnotowali straty większe o 4,4 proc. Polska uplasowała się tym samym na 15. miejscu w Europie na 22 badane kraje. Analizę przeprowadzano w okresie od lipca 2010 roku do czerwca 2011. Nie wypadamy najgorzej, jednak z raportu wypływa zastanawiąjąca konkluzja. Profesor Joshua Bamfield, dyrektor Centre for Retail Research i autor raportu, zauważa z niepokojem, że nie brakuje opinii, w których zjawisko kradzieży uznawane jest za nieszkodliwe, postrzegane jako intrygujący fenomen socjologiczny lub, co gorsza, jako koszt prowadzenia biznesu. Okazuje się, że teza ta jest w naszym kraju powszechna. – W handlu detalicznym incydenty związane z kradzieżami są nieuniknione – mówi Józef Świerczyński, właściciel Centrum Ogrodniczego Ogród. – Należy tego rodzaju wydarzenia na stałe wliczyć w koszty. Tak jest, niestety, że to złodziej pilnuje sprzedawcy, a nie odwrotnie, więc nie da się kradzieży całkowicie wyeliminować – dodaje. Takiej opinii wtóruje gros właścicieli centrów ogrodniczych w naszym kraju. Nie są oni zresztą w swoim poglądzie odosobnieni. W detalu takie podejście jest powszechne.
Niebanalni złodzieje bonsai i zatopione centrum
Według raportu polscy klienci są nadal stosukowo najuczciwszymi na Starym Kontynencie. Doświadczenie krajowych centrów ogrodniczych pokazuje, że ci mniej uczciwi bywają za to niezwykle pomysłowi. – Mieliśmy pewnego razu taką historię, że klienci wynieśli dużą roślinę, było to naprawdę sporych rozmiarów drzewko bonsai o wartości blisko 2 tys. zł – mówi Tomasz Kaszuba, właściciel Centrum Ogrodniczego Flora Point. – Niezwykłość tej sytuacji potęguje fakt, że zrobili to wejściem do centrum zamiast wyjściem przeznaczonym dla klientów, którzy dokonali zakupu. Od razu zauważyliśmy tę dziwną sytuację i zatrzymaliśmy pana, który próbował tłumaczyć, że żona przy kasie właśnie za to drzewko płaci. Żona była w samochodzie. Udało nam się udaremnić tę dziwaczną kradzież – dodaje Tomasz Kaszuba. Inną, dużo mniej miłą w skutkach przygodę miała Ewa Sulejewska, właścicielka centrów ogrodniczych Plant i hurtowni ogrodniczej Rzepa. – Tak się składa, że z tematem włamań i kradzieży jestem na bieżąco – mówi. – W lutym tego roku ktoś włamał się do naszego centrum. Incydent miał jednak charakter dewastacyjny, nic nie zostało skradzione, jednak wyrządzono bardzo poważne szkody. Włamywacze zalali wodą pomieszczenia socjalne oraz spryskali je gaśnicą, następnie w kolejnych pomieszczeniach zniszczono kamery monitoringu, komputer, rejestrator oraz całą elektronikę. Owszem, nie była to kradzież, jednak szkody zdecydowanie przewyższyły kradzieże, które nam się przytrafiają.
Skruszony przestępca i polowanie na złodzieja aktywatorów
Pani Ewa wspomina także inną historię, o dużo bardziej optymistycznym zakończeniu. – Klient ukradł sosnę wartą około 200 zł. Przerzucił drzewko przez ogrodzenie i zabrał do domu. Co zaskakujące, następnego dnia pojawił się w sklepie, poprosił kierownika i do wszystkiego mu się przyznał! Skruszony oświadczył, że on nie może z tym żyć. Ta kradzież go przerosła. Oczywiście za sosnę zapłacił – kończy z uśmiechem Ewa Sulejewska. Z kolei Centrum Ogrodnicze Flora Point przez dłuższy czas borykało się z innym problemem. Regularnie na terenie obiektu znajdowano puste pudełko po Septifosie, czyli biologicznym aktywatorze do szamba. Na pudełkach były chipy zabezpieczające, ktoś regularnie kradł zatem produkt, wyjmując go z opakowania. – Postanowiliśmy któregoś razu zabezpieczyć wszystkie produkty również w pudełkach – mówi Tomasz Kaszuba, właściciel centrum. – Kosztowało nas to trochę pracy, żeby zachipować cały asortyment z półki, ale opłacało się. Pewnego dnia pan, który wcześniej zresztą dziwnie zachowywał się przy kasie, wychodząc uruchomił czujniki na bramkach zabezpieczających. Zdążył jednak wyjść i po kilku sekundach wrócił z krzykiem, że to nie on spowodował uruchomienie urządzeń, po czym udał się na teren centrum. Wyszedłem i od razy znalazłem skradziony produkt, leżał w krzakach przy wejściu. Zorientowaliśmy się, że to ten człowiek okradał nas od jakiegoś czasu. Co ciekawe, pan ten był bardzo dobrze ubrany, przyjechał luksusowym samochodem – dodaje Tomasz Kaszuba.
Profil przestępcy
Jak rozpoznać złodzieja pośród setek ludzi przewijających się w sezonie przez teren centrum? – Muszę szczególnie uczulić na pewien specyficzny rodzaj złodzieja – podpowiada Józef Świerczyński. – Bardzo często zdarzają się osoby, które kradną, a wyglądają na zamożne albo bardzo zadbane bądź osoby starsze czy też kobiety z dziećmi. Krótko mówiąc takie, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o kradzież. To mylące i złodzieje świadomie ten fakt wykorzystują – dodaje. Pan Józef radzi także, aby od razu reagować na osoby zachowujące się podejrzanie. – Jeśli widzimy, że ktoś kręci się po obiekcie, obserwuje pracowników, warto od razu podejść i zapytać, w czy można mu pomóc, aby miał świadomość, że zwraca się na niego uwagę – mówi.
Kradzieże w centrach ogrodniczych mają najczęściej bardzo podobny charakter. Złodzieje upatrują sobie raczej niewielkie przedmioty, które łatwo schować. – Najczęściej kradzione są u nas rzeczy niewielkich rozmiarów, które łatwo jest ukryć i wynieść – mówi Tomasz Kaszuba. – Ich wartość rzadko przekracza 150 zł. Kradzione są akcesoria ogrodnicze, szczególnie często sekatory – wymienia. Tomasz Sobieraj, właściciel Centrum Ogrodniczego Tomka, poznał także bardziej zmyślne przypadki. – Bywają osoby dobrze przygotowane do kradzieży. Mają specjalnie wszyte kieszenie, w których można ukryć choćby sekator czy inny, gabarytowo większy sprzęt – mówi. – Tego rodzaju nieprzyjemne wydarzenia mają miejsce sporadycznie, ale jednak się zdarzają. Najczęściej kradzione są mniejsze przedmioty, które można łatwo ukryć, np. w torbie.
Jak się bronić?
Według V Światowego Raportu o Kradzieży inwestycje w ochronę i infrastrukturę antykradzieżową w Polsce pozostały w stosunku do 2010 roku na podobnym poziomie, czyli wyniosły ok. 240 mln euro. W zestawieniu z szacowanymi na 1042 mln euro stratami wynikłymi z kradzieży, całkowity koszt związany z obsługą zdarzeń kradzieżowych wyniósł 1,282 mld euro. – Dopóki nie zainwestowaliśmy w monitoring i nie rozpoczęliśmy współpracy z firmą ochroniarską, dość często zdarzały się w naszym centrum kradzieże – mówi Grzegorz Przystarz, właściciel Centrum Ogrodniczego Meduza. – W nocy ginęły drzewka albo asortyment z placu. Ale dzięki wspomnianym posunięciom, czyli zainstalowaniu monitoringu i współpracy z grupą reagowania, poradziliśmy sobie z tym problemem. Planujemy kolejne inwestycje w zabezpieczenia, myślimy o tym, aby przy rozbudowie centrum zainstalować specjalne bramki oraz umieścić w produktach czujniki, na które bramki będą reagowały – dodaje Grzegorz Przystarz.
Na monitoring i bramki chroniące przed kradzieżami wskazuje zdecydowana większość właścicieli centrów ogrodniczych w Polsce. – Przede wszystkim stawiamy na kamery i rejestratory – tłumaczy Ewa Sulejewska – W nocy centrum pilnuje stróż. Poza tym uruchomiony zostaje czynnik ludzki – pracownicy starają się obserwować klientów – dodaje. Podobnie uważa Tomasz Kaszuba. – Oprócz monitoringu czy zabezpieczeń chipowych, które uaktywniają się na bramkach, prosimy także naszych pracowników, by wzmogli czujność – mówi. – Wiadomo jednak, że nie uda się w sezonie, gdy ruch jest duży, wyłapać wszystkiego, szczególnie gdy centrum odwiedzi wyspecjalizowany złodziej.
Bądźmy lepsi
Aktualnie tworzona jest kolejna, VI część Światowego Raportu o Kradzieży w Handlu Detalicznym. Trwają badania w ponad 250 tys. punktów sprzedaży detalicznej na terenie 43 krajów i regionów. W tym w Polsce. Może warto nie bagatelizować nawet tych najmniejszych kradzieży i nie traktować incydentów tego rodzaju jako zła koniecznego. A już na pewno można w ten sposób powalczyć o lepszą lokatę w tworzonym pod przewodnictwem profesora Bamfielda zestawieniu najbezpieczniejszych od kradzieży krajów, zyskując tym samym zainteresowanie i zaufanie zagranicznych inwestorów.
Tomasz Sobieraj, właściciel Centrum Ogrodniczego Tomka
W naszym centrum zdarzają się kradzieże. Jest to na szczęście problem związany jedynie z klientami. Najczęściej są to kradzieże mniejszych przedmiotów, które można łatwo ukryć, np. w torbie. Bywają też osoby doskonale przygotowane do kradzieży – mają specjalnie wszyte kieszenie, w których można ukryć choćby sekator czy inny, gabarytowo większy sprzęt. Tego rodzaju nieprzyjemne wydarzenia mają miejsce sporadycznie, ale zdarzają się.
Nie jest to dla nas problem w jakiś wyraźny sposób odczuwalny finansowo – zakładamy zawsze pewien margines strat.
Oprócz kradzieży w dzień zdarzały nam się także nocne przygody. Mieliśmy przypadki włamań do centrum po zamknięciu i kradzieży pieniędzy czy asortymentu. Staramy się zabezpieczać i przed takimi ewentualnościami – na stałe współpracujemy z grupą interwencyjną, posiadamy system monitoringu oraz fachową ochronę 24 h. Po wprowadzeniu profesjonalnego monitoringu proceder kradzieży został zmarginalizowany.
Józef Świerczyński, właściciel Centrum Ogrodniczego Ogród
Najczęściej schemat kradzieży w centrum wygląda podobnie. Wchodzi osoba i zamiast do koszyka towar wkłada np. do torby. Podejrzani tłumaczą zawsze, że to przez roztargnienie. Zadziwiające jest, jakie rzeczy ludzie kradną. Z naszych doświadczeń wynika, że są to najczęściej drobne i naprawdę mało wartościowe rzeczy, jak na przykład złączki za kilka złotych. Na szczęście kradną głównie klienci – nie zdarzyło się, by miało to miejsce wśród naszych pracowników. Ale mamy umowę z firmą ochroniarską, która może raz na jakiś czas, nieoczekiwanie, pojawić się i skontrolować personel.
Grzegorz Przystarz, właściciel Centrum Ogrodniczego Meduza
Zdarzają się u nas sporadyczne kradzieże drobnych bądź nieco większych i bardziej wartościowych rzeczy, takich jak sprzęt ogrodniczy, droższe złączki czy elektronarzędzia. Sposób tych kradzieży jest zawsze taki sam – klient wkłada towar do koszyka, następnie znajduje ustronne miejsce i chowa go w torbie, reklamówce czy, jeśli jest to na tyle mały przedmiot, do kieszeni. Pamiętajmy jednak, że nie zawsze każda podejrzana osoba to złodziej, bo zdarza się, że np. ktoś pomyli droższy sekator z tańszym. Czasami mają miejsce naprawdę różne sytuacje, a pomówienie klienta o kradzież jest dla niego bardzo dyskomfortowe.