Kontrole Inspekcji Handlowej w centrach ogrodniczych choć nie są częste i nigdy nie dotyczą całego asortymentu, mogą skończyć się mandatem lub sprawą w sądzie. – Kontrolerzy szukają dziury w całym – mówią właściciele centrów ogrodniczych. – Sprzedawca ma określone zadania do wypełnienia względem konsumenta – odpowiadają pracownicy Inspekcji Handlowej
Tekst: Michał Gradowski
Sekatory bez blokady pozwalającej na ich bezpiecznie zamknięcie, kosiarki bez instrukcji obsługi czy dekoracyjne winogrona, które do złudzenia przypominają prawdziwe – to tylko przykłady towarów, których obecność w placówce detalicznej może zostać zakwestionowana przez Inspekcję Handlową (IH). W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości inspektor IH może wymierzyć grzywnę – mandat w wysokości do 500 zł za każde wykroczenie lub skierować sprawę do sądu, a ten może ukarać placówkę karą do 5 tys. zł.
Inspekcja Handlowa jest organem powołanym do ochrony interesów i praw konsumentów oraz interesów gospodarczych państwa. Rzetelnością działania przedsiębiorców oraz kontrolą bezpieczeństwa wprowadzonych do obiegu towarów zajmują się Wojewódzkie Inspektoraty Inspekcji Handlowej, które podlegają Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tyle teoria. Jak w praktyce wyglądają działania IH w centrach ogrodniczych?
Kontrola (nie)zapowiedziana
Zgodnie z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej przedsiębiorca jest uprzedzany o zamiarze wszczęcia kontroli, a sama kontrola jest przeprowadzana w terminie od 7 do 30 dni od doręczenia zawiadomienia o kontroli. – W określonych przypadkach kontrola może być jednak przeprowadzona bez wcześniejszego zawiadomienia – mówi Małgorzata Sołtys, naczelnik Wydziału Kontroli i Bezpieczeństwa Produktów w Wojewódzkim Inspektoracie IH we Wrocławiu. Taka kontrola może potrwać kilka dni, a nawet dłużej, ale – na szczęście dla właścicieli placówek detalicznych – zgodnie z ustawą o Inspekcji Handlowej kontrolę przeprowadza się w obecności kontrolowanego lub osoby przez niego upoważnionej, czyli np. szeregowego pracownika.
Placówki kontrolowane przez IH wybierane są losowo, ale od tej ogólnej zasady są wyjątki. – Czasem, gdy pojawia się sygnał o nieprawidłowościach, zapada decyzja o przeprowadzeniu kontroli nieujętej wcześniej w harmonogramie – mówi Marek Sujka, zastępca naczelnika Wydziału Kontroli Artykułów Nieżywnościowych i Usług w Wojewódzkim Inspektoracie IH w Warszawie.
Biobójcze pod lupą
Czego mogą dotyczyć kontrole w centrach ogrodniczych? Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie dysponuje wyodrębnionymi danymi dotyczącymi wyników kontroli w sklepach i centrach ogrodniczych, ale zwraca uwagę na kontrole produktów biobójczych. – W 2011 roku przeprowadzono 101 kontroli produktów biobójczych. Spośród 284 zbadanych partii towaru ze względu na nieprawidłowości w oznakowaniu zakwestionowano 13,7 proc. z nich – mówi Ernest Makowski, starszy specjalista w biurze prasowym UOKiK.
W przypadku produktów biobójczych zastrzeżenia dotyczyły m.in. braku informacji o bezpośrednich i pośrednich skutkach stosowania tych produktów czy niepodawania na opakowaniu daty produkcji, pomimo deklarowanego 2-letniego okresu ważności.
Punkt zapalny: podpałka
Kontrole IH są szczegółowe i często długotrwałe, dlatego nigdy nie dotyczą całego asortymentu, a tylko jego części. – W przypadku centrów i sklepów ogrodniczych kilka ostatnich kontroli, które pamiętam, dotyczyły sprzętu zmechanizowanego – mówi Marek Sujka. Sprzęt zmechanizowany kontrolowany jest na podstawie dyrektywy maszynowej, jednej z tzw. unijnych Dyrektyw Nowego Podejścia implementowanych do polskiego systemu prawnego. Określają one wymagania związane z bezpieczeństwem użytkowania wyrobów. – W trakcie takiej kontroli przeprowadzamy oględziny samego sprzętu oraz sprawdzamy dokumentację. Częste uchybienia to właśnie braki w dokumentach: niepełne informacje o produkcie, brak niezbędnego oznakowania czy instrukcji – wyjaśnia Marek Sujka.
Stosunkowo często w centrach ogrodniczych kontrolowany jest także asortyment BBQ. Centrum Ogrodnicze Matraszek w Kurowie dotychczas było sprawdzane przez Inspekcję Handlową trzy razy. Dwie kontrole dotyczyły sprzedawanych w tej placówce fajerwerków, jedna asortymentu BBQ i trwała trzy dni. – Pracownicy IH wykryli nieprawidłowości w opisie składu jednej z podpałek do grilla, na szczęście obyło się bez mandatu – mówi Krzysztof Matraszek, właściciel Centrum Ogrodniczego Matraszek. – Kara w takim przypadku powinna być jednak wymierzana producentowi czy importerowi tego towaru, bo właściciele centrów ogrodniczych nie są w stanie sprawdzić wszystkich informacji podanych na opakowaniu – dodaje. Takie procedury rzeczywiście obowiązują w przypadku kontroli produktów, których dotyczą Dyrektywy Nowego Podejścia, natomiast kontrole asortymentu, takiego jak meble ogrodowe i asortyment BBQ, związane są z tzw. ogólnym bezpieczeństwem produktów.
– W przypadku towarów, które nie spełniają wszystkich wymogów, a są kontrolowane pod kątem wytycznych Dyrektyw Nowego Podejścia, w pierwszej kolejności zwracamy się do podmiotu, który wprowadził je na rynek – mówi Małgorzata Sołtys. – Trzeba jednak pamiętać, że sprzedaż detaliczna nie jest tylko pośrednictwem, a sprzedawca ma także określone zadania do wypełnienia względem konsumenta. W uzasadnionych przypadkach IH może jednak odstąpić od wymierzenia kary – dodaje. Krzysztof Matraszek: – Kontrolerzy IH szukają dziury w całym. Nie chodzi im o dobro konsumenta, ale o ukaranie mandatem, który przybiera formę ukrytego podatku.
Kłopotliwe ceny
Kontrola IH w Centrum Ogrodniczym Hortulus w Dobrzycy dotyczyła z kolei mebli ogrodowych, nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Najczęściej przy tego typu kontrolach pracownicy IH przekazują też właścicielom placówek kilka rad w kwestii pozostałego asortymentu, nie podlegającego kontroli. – Kontrolerzy zwrócili uwagę na dwie sprawy: brak cen przy produktach prezentowanych na ekspozycji oraz brak ceny za litr przy nawozach – mówi Iwona Bigońska, właścicielka Centrum Ogrodniczego Hortulus. – Uwidacznianie listy cen towarów wykorzystanych przy aranżacji ekspozycji byłoby dość kłopotliwe, zwłaszcza że po sprzedaniu jednego towaru z ekspozycji i zastąpieniu go innym listę trzeba by poprawiać – komentuje właścicielka Centrum Ogrodniczego Hortulus. – Natomiast podawanie cen nawozów w przeliczeniu na litr nie ułatwi porównania różnych produktów. Byłoby to możliwe po przeliczeniu czystych składników, o czym kupujący często nie mają pojęcia – dodaje. Przepisy są jednak nieubłagane. Zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów w sprawie szczegółowych zasad uwidaczniania cen towarów i usług oraz sposobu oznaczania ceną towarów przeznaczonych do sprzedaży, ceny powinny być uwidocznione także w miejscu ekspozycji handlowej. Natomiast cena jednostkowa, czyli cena za litr, kilogram, metr czy sztukę, powinna być uwidoczniona przy towarze zawsze wtedy, gdy jest różna od ceny sprzedaży.
Według pracowników IH nieprawidłowości przy podawaniu cen zdarzają się jednak rzadko, choć kontrole wciąż wykrywają brak rzetelności w przekazywaniu konsumentom informacji dotyczących oferowanych promocji, a ceny umieszczone na towarze czasem różnią się od cen naliczanych na kasie fiskalnej.
Winogrona jak prawdziwe
W branży ogrodniczej znany jest przypadek Centrum Ogrodniczego Jucca, które jest jednocześnie importerem wielu towarów. IH zakwestionowała wprowadzone na rynek przez Juccę sztuczne winogrona. Ich podobieństwo do prawdziwych owoców było tak duże, że istniało niebezpieczeństwo, że mogą zostać zjedzone. – Potwierdzam, że taki fakt miał miejsce, ale trwa postępowanie w tej sprawie i nie chciałbym się na ten temat wypowiadać – mówi Paweł Stadnik z Centrum Ogrodniczego Jucca w Tarnowie Podgórnym.
Także inni przedstawiciele branży ogrodniczej o IH rozmawiają raczej niechętnie i ściszonym głosem, zgodnie ze starym przysłowiem „Nie wywołuj wilka z lasu”.