Godziny otwarcia niemal wszystkich centrów ogrodniczych w Polsce podyktowane są sezonowością branży. W miesiącach letnich placówki czynne są o wiele dłużej niż zimą. Markety sieci DIY oferujące asortyment ogrodniczy zachowują stałe i dłuższe pory zakupów przez cały rok i w weekendy. Czy centra będą musiały za nimi nadążyć?
Tekst: Paweł Boroń
Średnia pora otwarcia większości centrów i sklepów ogrodniczych w Polsce przez pierwszych pięć dni tygodnia zawiera się w godzinach od ósmej/dziewiątej do dziewiętnastej/dwudziestej. Jednak już w weekendy czas ich otwarcia skraca się do siedemnastej, szesnastej, a nawet czternastej. Niektóre centra w niedziele są nieczynne. – Czas pracy centrum ogrodniczego powinien być podyktowany specyfiką lokalnego rynku – uważa Ewa Sulejewska, właścicielka Centrum Ogrodniczego Plant czynnego przez cały tydzień od dziewiątej do dwudziestej. – To kiepski pomysł, by centrum było otwarte do godzin wieczornych, jeśli znajduje się ono w odludnym miejscu albo w miejscowości, gdzie ludzie kończą szybko pracę i robią zakupy w stałych, wczesnych godzinach. Mało tego, często w mniejszych miejscowościach centrum otwarte w niedzielę może być źle postrzegane. Jeśli jednak położenie jest atrakcyjne, gwarantuje duży ruch, wówczas warto godziny otwarcia wydłużyć – dodaje.
Markety DIY kontra centra ogrodnicze
– Sieciowe markety z ofertą ogrodniczą są o wiele bardziej konkurencyjne od centrów pod względem godzin otwarcia – mówi Andrzej Brylak, właściciel Centrum Ogrodniczego Ogród Marzeń czynnego w tygodniu do dziewiętnastej, w niedzielę do siedemnastej. – Stąd też decyzja, aby godziny otwarcia naszego centrum były do nich zbliżone. Wydaje mi się, że już niedługo sklepy czy centra ogrodnicze, które zamykane są w godzinach wczesnopopołudniowych, będą zmuszone do wydłużenia czasu pracy właśnie dlatego, że klienci zaczną uciekać od nich na wieczorne zakupy w sieciowych marketach – dodaje. Większość centrów i sklepów ogrodniczych walczących na jednym rynku o klienta z marketami DIY zdecydowało się na dostosowanie do nich godzin otwarcia. Konsument jest wygodny, szybko przyzwyczaja się do ułatwień, a wieczorne, weekendowe zakupy takim niewątpliwie są. Centra muszą wychodzić mu naprzeciw. Jednak placówki ogrodnicze są pewne oferowanej przez siebie jakości i fachowości, podkreślając tym samym konkurencyjną przewagę nad sieciówkami. – Myślę, że ten boom na markety sieci DIY powoli się kończy – twierdzi Karol Podyma, kierownik Centrum Ogrodniczego PlantiCo Bronisze czynnego w sezonie od poniedziałku do piątku w godzinach od ósmej do dziewiętnastej, w soboty do szesnastej, zaś w niedzielę od dziewiątej do piętnastej. – Konsument przekonał się, że jakość oferowanego tam asortymentu ogrodniczego często pozostawia wiele do życzenia. Być może sieciowe markety są bardziej konkurencyjne ze względu na godziny otwarcia, jednak nasze centrum przebija sieciówki atrakcyjniejszymi cenami wielu produktów. Taką przyjęliśmy politykę i to się świetnie sprawdza. Poza tym centra ogrodnicze ciągle oferują to, czego nie mają sieciówki, czyli fachową poradę.
Zimą krócej
Zdecydowana większość centrów ogrodniczych w Polsce skraca godziny otwarcia w sezonie zimowym. Zazwyczaj dzieje się to już od września, często z każdym miesiącem o godzinę krócej. – Nasza placówka jest otwarta cały tydzień aż do dwudziestej ze względu na swoje położenie, czyli centrum miasta przy ruchliwej ulicy – mówi Ewa Sulejewska. – Dzięki temu, możemy cieszyć się stałą i dużą frekwencją. Wychodzimy też naprzeciw klientom kończącym pracę o różnych porach, a przecież coraz więcej jest osób, które kończą dzień pracy o osiemnastej. Niemniej, gdy przestaje to być opłacalne, skracamy godziny otwarcia i tak na przykład pod koniec roku nasze centrum jest już otwarte nie do dwudziestej, a do siedemnastej – dodaje. Regułę potwierdza Centrum Ogrodnicze PlantiCo Bronisze. – Choć wiosną i latem pracujemy do dziewiętnastej, to zimą nasze centrum czynne jest tylko od siódmej do piętnastej – mówi Karol Podyma. – Wydaje nam się, że to optymalne pory – dodaje. Centrom ogrodniczym nie opłaca się tak jak marketom sieciowym utrzymywać długich godzin otwarcia poza sezonem. Asortyment ogrodniczy w przypadku tych drugich jest zaledwie fragmentem oferty, który nie ma istotnego wpływu na frekwencję konsumentów w sieciowych marketach w sezonie zimowym.
Zakupowo-rozrywkowe wieczory
Trend na weekendowe zakupy spowodowany powszechnością oraz popularnością galerii handlowych w Polsce sprawił, że klienci oczekują czegoś więcej niż tylko nabycia potrzebnego produktu. – Placówki ogrodnicze są czynne coraz dłużej, jednak samo wydłużenie czasu ich pracy, to coraz częściej za mało, by przyciągnąć klienta – mówi Andrzej Brylak. – Centrum musi już nie tylko kusić bogatym i ciekawym asortymentem, ale także w jakiś inny sposób zainteresować konsumenta, ponieważ późnopopołudniowe czy wieczorne godziny stają się nie tyle zwykłym czasem zakupów, co okresem zakupowo-rozrywkowym – dodaje. Naprzeciw tej teorii oraz nowemu typowi klienta zdaje się wychodzić Centrum Ogrodnicze Majewscy w Legnicy. Czynne od poniedziałku do soboty od ósmej do dwudziestej (w niedziele do osiemnastej) z powodzeniem prowadzi zlokalizowaną w centralnej części placówki kawiarenkę MAJcafe, która ma być w zamyśle właścicieli miejscem, gdzie w otoczeniu kwiatów i roślin klienci mogą napić się kawy, skosztować domowych wypieków, różnorodnych deserów i przekąsek. To miejsce relaksu po zakupach czy męczącym dniu.
Czas to pieniądz
Większość właścicieli centrów i sklepów ogrodniczych w Polsce zgodnie wychodzi z założenia, że należy równoważyć czas pracy i wypoczynku, gdyż powodzenie biznesu często uzależnione jest właśnie od umiejętnego pogodzenia jednego z drugim. Dlatego dość elastycznie podchodzą do godzin otwarcia swoich placówek, za punkt odniesienia biorąc przede wszystkim wyczucie rynku i sezonowość. To dobrze świadczy o rodzimej branży ogrodniczej. Dystans i wyczucie są cechą profesjonalistów i tych w Polsce widać nie brakuje. Centra ogrodnicze wyraźnie nie odczuwają potrzeby ściągania się na czas z marketami sieciowymi. Przez lata przyzwyczaiły klientów do godzin otwarcia, które się sprawdzają, a wydłużanie czasu pracy w niejednym przypadku skończyło się fiaskiem z powodu braku opłacalności. Po prostu mało kto odwiedza w sobotnie wieczory markety DIY po to, by skorzystać z oferty ogrodniczej, zatem po co wydłużać czas pracy placówki ogrodniczej, jeśli nie przyciągnie ona wówczas dostatecznej liczby klientów, by zarobić? Szybko okaże się, że to zbędna inwestycja w dodatkowy personel i utrzymanie. A ten czas ma być przecież pieniądzem w kasie centrum. W Polsce, przynajmniej na razie, centra ogrodnicze otwarte przez 24 godziny na dobę nie są potrzebne. Uzależnione od sezonowości branży placówki uelastyczniają czas pracy w ciągu całego roku tak, by było to dla nich maksymalnie opłacalne. Monitorują przy tym rynek, gotowe w każdej chwili wyjść naprzeciw potrzebom klienta.
Tomasz Kaszuba, właściciel Centrum Ogrodniczego Flora Point
Nasze centrum czynne jest w tygodniu od dziewiątej do dwudziestej. W soboty do osiemnastej a w niedziele do szesnastej. Niewątpliwie dłuższe godziny otwarcia marketów sieci DIY czynią je w oczach niektórych klientów atrakcyjniejszymi, jednak na tę chwilę nie odczuwamy potrzeby wydłużania godzin pracy centrum. Zdążyliśmy już przyzwyczaić klientów do godzin otwarcia naszej placówki i nie zauważamy, by tych klientów ubywało. Z doświadczenia wiemy też, w jakie dni i o jakich porach jest najwięcej odwiedzających i na tym bazujemy. W sezonie ruch bywa tak nasilony, że robimy w naszym centrum po półtorej czy po dwie zmiany w ramach jednej. Godziny otwarcia to wewnętrzna polityka każdej placówki. Wiadomo, że jest ona podyktowana oczekiwaniami rynku. Uważam, że w Polsce niedziela w ogóle powinna być dniem wolnym od pracy i wszystkie placówki handlowe powinny być zamknięte. Gdyby tak było, na pewno wydłużylibyśmy godziny otwarcia naszego centrum w sobotę.
Tomasz Szymczak, właściciel Centrum Ogrodniczego Exoflora
W ciągu tygodnia nasze centrum jest otwarte od godziny dziewiątej do osiemnastej. W soboty do szesnastej, zaś w niedziele od dziesiątej do czternastej. Przyzwyczailiśmy już ludzi do tych godzin i gdy podejmowaliśmy w przeszłości próby wydłużenia czasu pracy w niedziele właśnie, to ruch w tych dodatkowych godzinach był niewielki. Ale owszem, w szczytowym okresie sezonu, na dwa, trzy tygodnie przed końcem kwietnia i w pierwszym tygodniu maja, zdarza nam się i w niedzielę zostawać w centrum nawet o kilka godzin dłużej, taki jest ruch. Jednak po szczycie sezonu, już w okolicach godziny trzynastej czy czternastej, ruch topnieje. Gdy mija pora obiadowa, ludzie spędzają czas na działkach i nie widzę sensu, by centrum było wówczas otwarte. Wychodzę z założenia, że jeśli miałbym sklep otwarty dwadzieścia cztery godziny na dobę, to zawsze by ktoś przyszedł. Pytanie tylko, czy byłoby to współmierne z kosztami zatrudnienia dodatkowych ludzi. Nie sądzę. Trzeba równoważyć pracę z odpoczynkiem i życiem prywatnym.