Droga do sukcesu w wywiadzie numeru

W Polsce ciągle nie brakuje placówek, powstających w systemie budownictwa tradycyjnego z małą ilością przeszkleń, które nawet nie kojarzą się z centrum ogrodniczym, o atmosferze sprzyjającej zakupom nie wspominając – mówi Henryk Kryszewski, reprezentant krajowy firmy Deforche Construct NV
 
Rozmawia: Michał Gradowski 
 
Czy wyjątkowo dobry początek roku zachęcił przedstawicieli branży do nowych inwestycji i rozdzwoniły się telefony? 
Proces podejmowania decyzji o budowie nowego centrum ogrodniczego czy rozbudowie już istniejącego obiektu trwa często kilka lat. Rzeczywiście, w ostatnich miesiącach zainteresowanie jest większe, ale często dzwonią klienci, z którymi rozmawialiśmy o współpracy kilka lat wcześniej. Jest grupa właścicieli placówek ogrodniczych, która jeszcze podczas dobrego sezonu myśli o rozwoju, o nowych inwestycjach, ale wielu z nich planuje rozbudowę dopiero po zakończeniu sezonu, kiedy można już dokładnie policzyć, jak dobry był to rok. Choć zdarzają się też klienci, którzy są tak zdeterminowani, że chcieliby postawić nowy obiekt od razu, najlepiej w ciągu miesiąca, co niestety nie jest możliwe. 
 
Firma Deforche buduje centra ogrodnicze w Polsce od 1999 roku. Jak w tym czasie zmieniała się kondycja branży i zainteresowanie nowymi inwestycjami? 
Kiedy wybudowaliśmy pierwsze kilka centrów w Polsce, myśleliśmy, że kolejne inwestycje będą powstawały bardzo szybko, że zadziała efekt domina. Spiętrzyło się jednak kilka niekorzystnych czynników, które zahamowały ten trend. Przede wszystkim kryzys w USA, który rozlał się potem na cały świat powodując załamanie koniunktury, a także zmiany sytuacji politycznej w Polsce. To wszystko miało wpływ na skłonność do inwestowania. Zamiast stałych wzrostów była więc sinusoida. 
 
Cała rozmowa z Henrykiem Kryszewskim w wywiadzie numeru najnowszego, czerwcowego wydania „Biznesu Ogrodniczego”.  
 
REKLAMA
Targi Zieleń to życie