Kolejna edycja targów Gardenia przeszła w sobotę do historii. Poziom zaangażowania wystawców i przygotowane z rozmachem stoiska pokazują, że ciągle są to największe targi ogrodnicze w Polsce. Jednak tegoroczny termin wyraźnie nie sprzyjał rozmowom handlowym
Pomimo nowego, późniejszego terminu targi Gardenia przyciągnęły w tym roku bardzo wielu wystawców. Organizatorzy mogą być także zadowoleni z frekwencji. – Odnotowaliśmy wzrost powierzchni wystawienniczej, większą niż rok wcześniej liczbę wystawców. Nasze wyobrażenia przerosła także liczba zwiedzających, którzy w tym roku wyjątkowo tłumnie przybyli na wydarzenie – mówi Jakub Patelka, dyrektor Gardenii. Jak podają organizatorzy, liczba uczestników bloku targów Gardenia/Special Days/Sport Invest wyniosła 28719 osób. Dla porównania w ubiegłym roku targi Gardenia/Special Days odwiedziło 27,5 tys. zwiedzających. – Targi Gardenia były festiwalem branży ogrodniczej – wypełnionym aktualnymi tematami, trendami i prezentacją nowych produktów. W Poznaniu można było zauważyć dużą aktywność firm nasiennych. Dla firmy Vilmorin Garden targi były handlowo udane, choć sprzyjająca pogoda zatrzymała wielu właścicieli centrów ogrodniczych w ich placówkach. Dwa dni dla klientów biznesowych pozwoliły nam jednak odbyć wiele rozmów z naszymi obecnymi i nowymi kontrahentami – mówi Violetta Ratajczak, dyrektor sprzedaży na Europę Centralną i Wschodnią w firmie Vilmorin Garden.
Miejsce kreowania marki
Zdaniem większości wystawców w tym roku targi odbyły się jednak za późno, przez co stały się jeszcze bardziej niż do tej pory imprezą wizerunkową, a nie handlową. – Targi Gardenia spełniają obecnie rolę głównie wizerunkową – są miejscem kreowania marki. My wykorzystujemy tę okazję przede wszystkim do promocji naszych nowych produktów wśród odbiorców i konsumentów – w tym roku były to narzędzia linii ERGO. Targi do dobry czas, aby opowiedzieć klientom o ich atutach: wyjątkowej trwałości, jakości wykonania, designie i ergonomii. Dla wielu naszych dystrybutorów targi odbywają się jednak za późno – początek marca to już czas, kiedy skupiają się na nowym sezonie i w pełni angażują się w pracę w swoich sklepach i centrach ogrodniczych – mówi Rafał Słabik, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży w firmie Cellfast.
Sprzęt rośnie w siłę
Na tegorocznej Gardenii widać było wyraźnie siłę producentów sprzętu do pielęgnacji ogrodów oraz zmiany w tej kategorii produktowej. Gdyby na targach pojawił się ktoś, kto nigdy wcześniej nie widział tradycyjnej kosiarki, mógłby pomyśleć, że najważniejszym urządzeniem do ścinania trawnika jest obecnie robot koszący – pokazowe „miejsca pracy” robotów zajęły sporą powierzchnię targów. – Na tegorocznej Gardenii prezentowaliśmy ofertę Stiga na stoiskach o łącznej powierzchni 220 m2. Największym zainteresowaniem cieszyły się traktory ogrodowe, roboty koszące, urządzenia akumulatorowe oraz kosiarki. Jesteśmy zadowoleni z frekwencji, która była wyższa niż w ubiegłych latach, jednak dla nas – podobnie jak dla wielu innych wystawców – optymalnym terminem organizacji targów byłaby jesień, kiedy to tradycyjnie prezentujemy nowości produktowe na nadchodzący sezon – mówi Łukasz Grzankowski, Marketing Manager w firmie STIGA.
Nie tylko fortepian
Choć najbardziej obleganym miejscem na targach było stoisko Mini Eurolandu – Parku Miniatur w Kłodzku z fortepianową fontanną wypełnioną kwiatami, to
jak zwykle nie zawiedli też szkółkarze. Ozdobą targów było „zmotoryzowane” stoisko Szkółki Fryszkowscy, która obchodziła na Gardenii Jubileusz 40-lecia
i zachęcała: „Wskakuj i podążaj za swoimi zielonymi marzeniami”. Ciekawie zaaranżowane były także stoiska szkółek Zymon i Cyrzan oraz żółto-fioletowa ekspozycja firmy Królik.
Wielkich zaskoczeń jednak brakowało. Od momentu stworzenia pokazowego centrum ogrodniczego cztery lata temu na Gardenii brakuje nowych rozwiązań. Wielu wystawców podkreśla też, że targi ciągle mają jednak charakter głównie lokalny – nawet kontrahentów ze Wschodu łatwiej spotkać w Essen czy Kolonii niż w Poznaniu.
Chyba najbardziej zagorzałym przeciwnikiem Gardenii jest bloger Ogrodnik Tomek, który tegoroczną edycję skrytykował jeszcze przed rozpoczęciem targów – m.in. za przewidywalność, wąską ofertę roślin (z powodu niesprzyjającego terminu) i niechęć wystawców do prawdziwych pasjonatów. Większość argumentów blogera jest chybiona, ale w jednej sprawie ma rację, nazywając imprezę towarzyszącą Gardenii, organizowaną w hali nr 4 „kiermaszem wstydu”. Futrzane czapki i skórzane paski, jako żywo przenoszące nas do początków lat 90., naprawdę nie powinny się tam pojawić.