Znany rynkowy ekspert, projektant wnętrz i zieleni, właściciel znanej na całym świecie firmy Authencity, juror wszystkich ważniejszych konkursów designerskich, profesor Hansjerg Maier-Aichen, od lat obserwuje również rynek dekoracji. Jak w jego opinii będzie rozwijał się w przyszłości?
Rozmawia: Marcin Fajerski
Jako designer oraz branżowy ekspert, ceniony m.in. w Niemczech, Francji i Stanach Zjednoczonych, ma Pan okazję uczestniczyć w wielu międzynarodowych targach i spotkaniach biznesowych. Jak w Pańskiej opinii rozwija się rynek dekoracji i wyposażenia wnętrz w Europie Środkowo-Wschodniej?
Generalnie, w ciągu ostatnich dwóch lat, nie dostrzegłem znaczących zmian na rynku produktów do urządzania i dekorowania wnętrz, jeśli zmiany rozumieć jako innowacyjny design. Należy podkreślić, że na całym świecie w dalszym ciągu umacnia się mainstreamowa tendencja do adaptowania dobrze znanych trendów, jak styl skandynawski, a także odpowiadających im kolekcji. Powoli jednak zaczyna się to zmieniać, czego dowodzi nagłe ożywienie w segmencie rękodzieła artystycznego, gdzie tak naprawdę mamy do czynienia z wieloma rozproszonymi nurtami estetycznymi. Niestety, rynek nadal rośnie bardziej pod względem ilości dostarczanych dóbr, a nie ich jakości.
Czy oznacza to, że wprowadzane na rynek dekoracje są w pewien sposób wtórne, a coraz szybciej zmieniające się trendy to iluzja stworzona, aby zarabiać więcej? Co wobec tego mogą zrobić producenci oraz detaliści, aby osiągnąć długotrwały sukces w tym segmencie handlu? Jak zbudować rozpoznawalną markę taką jak Authentics?
W zasadzie jesteśmy obecnie świadkami rozbieżności powstającej między ogromną, powtarzającą się i wymienialną ofertą mainstreamu, a kilkoma tandemami artystyczno-biznesowymi proponującymi wybór oryginalnych produktów z wyższej półki. Naprawdę wyróżniający się gracze nadal stanowią rzadkość w tej branży. Rynek kontrolowany jest przez firmy oferujące standardowe towary wysokiej jakości. Jednak w moim przekonaniu zacznie się to zmieniać. Długoterminowy sukces zależeć będzie w pierwszym rzędzie od innowacyjnych pomysłów, a także efektywnej współpracy rozpoznawalnych designerów z właściwym, komercyjnym partnerem biznesowym. Jak dotąd największą bolączką w tym sektorze handlu jest brak komunikacji, co uniemożliwia realizację dobrych pomysłów przez właściwą firmę we właściwym czasie.
Czy wobec tego promowanie nowych trendów ciągle jest potrzebne? W pewnym momencie konsumenci mogą zyskać większą świadomość i zaczną poszukiwać oryginalnych projektów. Dzieje się tak nie tylko w wysokorozwiniętych krajach Europy Zachodniej, ale również w środkowo-wschodniej części kontynentu…
Wysuwanie daleko wybiegających w przyszłość prognoz oraz ogłaszanie nowych trendów wciąż jest motorem zmian na rynku, ale w mojej opinii naprawdę interesujące projekty powstają w bardzo zindywidualizowanej sferze, nie mającej wiele wspólnego z tendencjami. Ostatnio przewidywania trendsetterów obejmują trendy kolorystyczne, a nawet materiały i tworzywa wykorzystywane do produkcji. To z kolei otwiera drogę dla całego rynku krótkowzrocznych spekulantów, którzy mówią, co będzie modne. Jednak społeczeństwa się zmieniają i można oczekiwać, że kluczem do biznesowego sukcesu będzie indywidualizm, oryginalność – nawet jeżeli dana firma oferować będzie przedmioty codziennego użytku. Dlatego nie sądzę, aby anonsowanie trendów było wartościowym wskaźnikiem wyboru dla świadomych konsumentów w przyszłości. Osobiście uważam, że powinno być mniej, ale lepszych produktów. To może sprzyjać popularyzacji naprawdę wyszukanego designu oraz bardziej odpowiedzialnego podejścia do konsumpcji.
Pamiętam, że na targach Tendence we Frankfurcie dużo mówił Pan na temat znaczenia tożsamości i autentyczności w całym sektorze indoor oraz outdoor living. Dlaczego te czynniki są tak ważne? Jak designerzy i producenci mogą zabezpieczyć się w erze globalizacji i westernizacji Dalekiego Wschodu przed kopiowaniem ?
Sądzę, że dominacja globalizacji w projektowaniu dekoracji oraz artykułów wyposażenia wnętrz się kończy, a przynajmniej znacząco się zmniejszyła. W większości krajów można zaobserwować obecnie umacniającą się regionalizację rynku. Odważni producenci wyraźnie zaczynają stawiać na młode pokolenie designerów. Myślę, że z dala od globalnych graczy o znaczącej pozycji na rynku i dużym kapitale, firmy z rozwijających się nisz mogą sukcesywnie budować przewagę konkurencyjną – właśnie dzięki wprowadzaniu do sprzedaży wyjątkowych, unikatowych produktów, posiadających własną tożsamość. Powtórzę: mniejsza liczba lepszych dekoracji stanie się motorem rozwoju dla firm stawiających na trwałe koncepty designerskie, ekologiczne i pozwalające stopniowo wyznaczać nowe kierunki rozwoju firm.
Ostatnio możemy zaobserwować prawdziwy wysyp dużych międzynarodowych targów dedykowanych producentom i detalistom działającym w branży indoor oraz outdoor living. Czy duża liczba tych wydarzeń sprzyja budowaniu porozumienia między projektantami, producentami i detalistami? Jaką funkcję powinny spełniać targi w tej bardzo specyficznej branży?
Pozwolę sobie na odrobinę krytycyzmu wobec targów. Moim zdaniem, ich rosnąca liczba może stać się początkiem rywalizacji inicjatyw w gruncie rzeczy bardzo podobnych do siebie. Tak naprawdę, zamiast dodatkowych imprez targowych, branża potrzebuje redukcji – na rzecz jakości. Organizatorzy muszą zadbać o stworzenie mostu porozumienia, skutecznej platformy komunikacji świata designu oraz biznesu, co jak sądzę, zaważy o przyszłej konsumpcji. Uważam, że na dłuższą metę syndrom wartości dodanej oraz na siłę wywoływana euforia wzrostu, rozwoju, nie będą jedynymi czynnikami wpływającymi na poprawę kondycji w tym sektorze handlu.
Jakim innym wyzwaniom muszą stawić czoła producenci oraz detaliści oferujący produkty dla urządzania oraz dekorowania domu i ogrodu? Na czym powinni najbardziej skupić swoją uwagę?
Myślę, że zarówno firmy, jak i detaliści nadal powinni koncentrować się na tożsamości. W praktyce oznacza to dbałość o wyjątkowość linii produktów, a także prowadzenie pogłębionych badań nad rynkiem, w celu wprowadzania do sprzedaży innowacyjnego asortymentu, który posłuży konsumentom długie lata. I tu właśnie krzyżują się drogi ekologii i świata biznesu. Sądzę, że takie rozwiązanie przyniesie więcej korzyści obu, ściśle kooperującym ze sobą stronom, niż stawianie na nadmiernie promowane, modne, ale też krótkotrwałe gadżety, które są pewnego rodzaju marnotrawstwem zarówno producentów, jak i konsumentów. Tzw. upcycling w designie może wkrótce okazać się jedyną dobrą alternatywą, pozwalającą uniknąć eksploatacji modnych stylów aranżacji wnętrz i innych miejsc wypoczynku.