Wzmożony popyt na rośliny w czasie pandemii obudził entuzjazm na rynku szkółkarskim, ale dla wielu producentów roślin zimnym prysznicem okazało się zamknięcie wschodnich kierunków eksportu. W jakiej kondycji jest obecnie branża szkółkarska, z jakimi wyzwaniami się mierzy i – przede wszystkim – jakie rośliny polecają szkółkarze centrom ogrodniczym?
Anna Ciepłucha–Kowalska, właścicielka Gospodarstwa Szkółkarskiego Ciepłucha
Czy po zwiększonym popycie w czasie pandemii szkółkom udało się już odbudować „zapasy”? Czy na rynku jest teraz raczej nadmiar czy niedobór roślin?
Wszystko zależy od gatunku i odmiany, ale ogólnie można powiedzieć, że materiału nie jest ani za dużo, ani za mało. Rzeczywiście w ostatnim roku w pewnym momencie sezonu brakowało na rynku niektórych gatunków, np. rododendronów, ale już w przypadku takich roślin jak weigelie czy tawuły – czyli materiału, którego duża cześć trafiała do Rosji – zapasy są znaczące.
Jak można by ocenić aktualną sytuację i nastroje wśród producentów roślin?
Niektórzy uwierzyli, że wzmożony popyt, który obserwowaliśmy na rynku w latach 2020-2021, to trwały trend, a sprzedaż w ubiegłym roku była mniejsza w porównaniu z tymi latami. My spodziewaliśmy się raczej powrotu do poziomu sprzedaży z roku 2019, a sezon 2022 okazał się lepszy w tym zestawieniu. Mimo kryzysu, inflacji, zamknięcia rynku rosyjskiego zainteresowanie roślinami nadal jest bardzo duże. To pozytywna tendencja, która przekłada się na nastroje. Zielona branża jak zawsze obronną ręką wychodzi z kryzysu, zamówienia są wyższa niż zwykle o tej porze roku.
Jaka jest skala wzrostu kosztów i cen w produkcji szkółkarskiej? W przypadku jakich roślin widać wzrost zainteresowania?
Przy takim tempie wzrostu kosztów nie da się utrzymać dotychczasowego poziomu cen. Nasze koszty – uwzględniające m.in. pojemniki, etykiety, torfy czy nawozy – wzrosły średnio o 70%. O tyle musielibyśmy podnieść ceny, aby osiągnąć poziom rentowności z 2019 r. Średni wzrost cen jest jednak bliższy wskaźnikowi inflacji, dostosowujemy się do dynamicznie zmieniającej się sytuacji, aby utrzymać opłacalność produkcji. Inwestujemy we własne źródła energii (głównie panele fotowoltaiczne), robimy zakupy na zapas, nawet na dwa lata do przodu, środków produkcji takich jak torfy czy nawozy, co powoduje większe nakłady w jednym roku, ale w dłuższej perspektywie zmniejsza koszty. Rozwijamy też automatyzację produkcji i stosujemy tzw. downsizing, zmniejszając rozmiar etykiet.
Rosnące zainteresowanie widzimy w przypadku wielu odmian róż, wyraźnie wzrasta także popyt na iglaki – sosny, jodły i świerki szczepione. Niezmiennie na topie są hortensje. W tym sezonie będziemy promować między innymi nowe odmiany o ciemnych kwiatach.