Inspiracje czerpie z podróży, choć najcenniejszym źródłem wiedzy są dla niego ludzie. Starając się sprostać oczekiwaniom konsumentów, od 15 lat opracowuje nowe formuły nawozów i wcale nie ma zamiaru z tego zrezygnować. O firmie Nawomix i pasji tworzenia opowiada Tomasz Sulejewski.
Ilona Rosiak: Uważany jest Pan za człowieka niezwykle pomysłowego. ludzie z branży często podkreślają i żartują, że Pan nie śpi, a myśli. skąd producent nawozów czerpie pomysły i co go inspiruje?
Tomasz Sulejewski: Najcenniejszym źródłem wiedzy, a jednocześnie nowych pomysłów są podróże oraz ludzie, a dokładnie wsłuchiwanie się w ich potrzeby i oczekiwania. Staram się dużo rozmawiać z autorytetami i osobowościami ze świata nauki, od których wciąż mogę się wiele nauczyć. Skupiam się wtedy na drobiazgach, pozornie nieistotnych niuansach, będących dla mnie najsilniejszą inspiracją. Staram się wówczas najdokładniej poznać istotę problemu, by opracować precyzyjne rozwiązanie.
Z całą pewnością kształcącą funkcję pełnią podróże. Należy obserwować zmiany, jakie wprowadzają nasi zachodni sąsiedzi. Nie sposób ignorować sygnałów, jakie dochodzą do nas z Europy i świata. Przyznam jednak, iż tego typu doświadczenia nigdy nie stanowiły o moich kluczowych pomysłach i nie przesądzały o wiążących decyzjach. Najczęściej owocują głębszymi przemyśleniami i próbą adaptacji, a nie kalkowania gotowych rozwiązań.
Pamiętajmy, że najbardziej oczywiste pomysły podsuwają ludzie, dlatego warto ich uważnie słuchać.
Mówi Pan oczywiście o konsumentach. czy to oznacza, że jako producent ma Pan z nimi stały kontakt?
Zgadza się. Najczęściej kontaktujemy się z nimi za pośrednictwem strony internetowej i udostępnionego na niej e-maila. Najczęściej ludzie zwracają się do nas z pytaniami, prosząc o poradę i dokładne informacje na temat produktów. Przeważnie zwracają się z prośbą o wskazanie placówki handlowej, w której dostępne są produkty firmy Nawomix. Również w gronie znajomych zastanawiamy się, co z punktu widzenia klientów byłoby szczególnie interesujące. Szukamy przede wszystkim prostych i oryginalnych rozwiązań, które zagwarantują najwyższą jakość oferowanym produktom.
Często w rozmowach podkreśla Pan właśnie wspomnianą jakość. czy jest to główna cecha nawozów firmy Nawomix?
Zdecydowanie tak. Od samego początku podstawą działalności była wysoka jakość produktów. Zaczynaliśmy od produkowania mieszanek nawozowych i choć wolę polską nomenklaturę, to w tym przypadku dodam również nazwę anglojęzyczną, mianowicie blending. Produkowaliśmy typowe mieszanki, choć widząc zagraniczne produkty – jednorodny granulat, gdzie wszystkie składniki zawarte były w jednej granulce – sami zapragnęliśmy, aby coś podobnego stworzyć w Polsce. Produkcją tego typu granulatów zajmowały się wyłącznie koncerny oraz zakłady chemiczne wielkiego formatu. Nie było więc szans, aby w tej kategorii do głosu doszła mała firma. Na szczęście na swej drodze spotkałem ludzi, którzy co prawda na początku nie dowierzali, że moje pomysły można urzeczywistnić. Po dwóch latach dowiedliśmy jednak, że również w małej firmie można produkować dobrej jakości granulat nawozowy o odpowiedniej zawartości NPK.
Już wtedy zależało nam na stworzeniu takich nawozów, które w swym składzie zawierać będą najważniejsze dla roślin substancje. Liczył się również dla nas profesjonalizm produkcji i jej celowość. Produkt Nawomixu miał być, i tak jest do dziś, dedykowany konkretnym gatunkom roślin.
Kolejnym etapem było bliskie spotkanie z zeolitami i wzbogacenie produkowanych nawozów granulowanych o ten właśnie minerał. Ze względu na wspaniałe właściwości zeolitu – pochłaniania wody i składników pokarmowych – doszliśmy do wniosku, że warto go zastosować i jednocześnie wpłynąć na efektywność nawozów. Dzięki temu składniki pokarmowe nie są wymywane, a jednocześnie nie ulatniają się do atmosfery.
A nawozy płynne? są uzupełnieniem gamy granulatów?
Owszem, stanowią uzupełnienie oferty. Przede wszystkim jednak są odpowiedzią na potrzeby konsumentów. Oni właśnie, przywiązani do sprawdzonej marki, przekonali nas do uruchomienia linii nawozów płynnych, mając nadzieję, że będą równie skuteczne co ich granulowane odpowiedniki. W związku z tym wypuściliśmy na rynek pięć pilotażowych produktów, których powodzenie skłoniło nas do rozszerzenia asortymentu o kolejnych sześć pozycji. Na liczbie jedenastu płynnych nawozów zakończyliśmy, ponieważ moim zdaniem dalsze rozdrabnianie nie ma większego sensu. Chcąc dać klientom i ich roślinom wszystko to, co najlepsze, dotarliśmy do surowców najwyższej jakości, z pewnego i sprawdzonego źródła.
Warto dodać, iż firma Nawomix ściśle współpracuje z jedną z polskich uczelni, dzięki czemu mamy doskonałą możliwość sprawdzenia właściwości naszych produktów oraz skonsultowania nowych pomysłów. W tym roku otrzymaliśmy wyróżnienie rektora za współpracę podmiotu gospodarczego z podmiotem edukacyjnym.
Wspominał Pan o swoich licznych podróżach i obserwacjach, które skutkują głębszymi przemyśleniami. czym zasadniczo różni się branża ogrodnicza w Polsce od tej na zachodzie?
Zasadniczo nie powinniśmy mieć kompleksów. W całej Europie są małe sklepy ogrodnicze, choć biznes opiera się głównie na dużych centrach sieciowych. Takie rozwiązanie nie jest jedynym słusznym, ponieważ klient oczekuje przede wszystkim fachowej porady sprzedawcy. Duże placówki zazwyczaj nie mogą zaoferować takiego luksusu, a ludzie, którzy tam pracują, najczęściej nie dysponują potrzebną wiedzą. W związku z powyższym Polska, wraz ze swym może nadmiernym rozdrobnieniem ogrodniczych placówek handlowych, jest bardziej przyjazna klientowi i na niego głównie nastawiona. Nie chciałbym jednak dokonywać bardziej szczegółowych porównań, ponieważ w mojej opinii każdy kraj ma swoją specyfikę, której nie ma najmniejszego sensu kopiować. Warto natomiast inspirować się zagranicznymi rozwiązaniami i adaptować na rodzimym gruncie tylko to, co dobre.
Co dokładnie ma Pan na myśli?
Myślę tu o staranności i dbałości o ekspozycję, a jednocześnie estetyce centrum.
Można również wskazać na porządek i przejrzystość oferty. Stworzyć w centrach i sklepach ogrodniczych atmosferę, której Polacy mogą się uczyć od Anglików, Belgów czy Holendrów. Między innymi pod tym kątem Polskie Stowarzyszenie Centrów Ogrodniczych, organizując misje zakupowe, przy okazji odwiedza centra ogrodnicze, doświadczając właśnie tej atmosfery i realizacji ciekawych pomysłów aranżacyjnych. Dzięki temu między innymi zadbać można o dobre samopoczucie klienta, który z przyjemnością odwiedzać będzie nasz sklep.
Znowu pojawił się aspekt troski o człowieka. Tymczasem kategoria nawozowa, wraz ze swoim ustawodawstwem i ostrą rywalizacją wśród producentów sprawia wrażenie raczej mało przyjaznej…
Powiedziałbym raczej, iż jest to branża firm zamkniętych. Rzadko zdarza się, aby przedstawiciele tych firm z sobą rozmawiali, starając się w ten sposób chronić tajemnice. Troska o know-how jest istotnie konieczna, jednak formalne debaty na temat legislacji czy zmieniającej się sytuacji rynkowej byłyby naprawdę potrzebne. Istotną rolę odegrałoby również stowarzyszenie, którego przedstawiciel starałby się wyegzekwować od ustawodawcy lepsze i bardziej przejrzyste reguły na rynku nawozowym.
Rok 2009 powoli odchodzi w zapomnienie. dla wielu kojarzyć się będzie z kryzysem gospodarczym. czy dotknął on również branżę ogrodniczą?
Oczywiście nie należy bagatelizować jego obecności, choć przyznam szczerze, że za jego mocą oddziaływania kryją się głównie media. Co prawda ceny surowców znacznie wzrosły, jednak większe znaczenie dla branży w Polsce miały niekorzystne warunki atmosferyczne. Można więc stwierdzić, że na relatywnie mniejsze obroty wpłynęły oba czynniki.
O pracy opowiada Pan z wielką pasją. co jednak pozwala Panu oderwać myśli od tematu nawozów?
To prawda, pracy oddaję się całkowicie. Staram się jednak wygospodarować czas przede wszystkim dla rodziny oraz swoich drobnych uciech, mianowicie żeglarstwa i wędkarstwa. Oddaję się nim w wolnych chwilach, których szczerze mówiąc nie ma zbyt wiele.