Wyzwania dla szkółek

O różnicach pomiędzy szkółkami w Polsce i Szwajcarii oraz o szukaniu nowych rynków zbytu na Węgrzech i w Rumunii opowiedział nam Wiesław Szydło, prezes Związku Szkółkarzy Polskich

Jak oceniłby Pan aktualną sytuację na rynku szkółkarskim?

Jest lato więc trudno w tym okresie spodziewać się dużej sprzedaży w szkółkach. Dodatkowo całe regiony kraju objęte są silną suszą, co bardzo przekłada się na nowe nasadzenia, a właściwie często ich brak. Jest to zjawisko uzasadnione gdyż miasta i deweloperzy walczą o utrzymanie przy życiu roślin już rosnących.

Czy w zakresie trendów ostatnie miesiące przyniosły jakieś istotne zmiany?

Trendy są raczej stabilne – odchodzimy od gatunków iglastych (co właściwie jest słabo uzasadnione, bo wiele z nich całkiem dobrze znosi suszę), a podążamy w kierunku roślin liściastych ze szczególnym zwróceniem uwagi na gatunki kwitnące. Jeżeli chodzi o byliny, widać potrzebę wprowadzania nowych gatunków, bo te, które są od kilkunastu lat w produkcji już się trochę znudziły, a możliwości są przecież ogromne. Cały czas nie słabnie popyt na drzewa i to coraz grubsze. Niektóre zapytania są wręcz kuriozalne, gdyż poszukiwane grubości niektóre gatunki osiągają dopiero po kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu latach uprawy.   

Jak wygląda sytuacja polskich szkółkarzy na tle innych europejskich producentów roślin?

Związek Szkółkarzy Polskich zorganizował w czerwcu wycieczkę do szkółek szwajcarskich. Porównując problemy szwajcarskich i polskich szkółkarzy należy stwierdzić, że są one podobne, ale szwajcarskie szkółki są o krok dalej. Mają np. większe wymagania w stosunku do szeroko pojętej ekologii – ograniczenia w stosowaniu środków ochrony roślin czy użycia podłoży torfowych. Wszystkie odwiedzane przez nas szkółki prowadziły dodatkową działalność, np. centra ogrodnicze, restauracje czy atrakcje dla dzieci w postaci wycieczek po szkółce kolejką wąskotorową! Ale trzeba wyraźnie podkreślić, że ceny materiału szkółkarskiego są tam kilkukrotnie wyższe.

Jakie są Pana prognozy na przyszłość?

W tak niepewnych czasach trudno cokolwiek przewidywać. Jedną z konsekwencji wojny Rosja-Ukraina jest duże ograniczenie eksportu polskich roślin do tych krajów. Dlatego Związek Szkółkarzy Polskich aktywnie poszukuje nowych rynków zbytu dla roślin produkowanych przez swoich członków. Zaplanowaliśmy w tym roku udział w dwóch nowych wystawach ogrodniczych na Węgrzech i w Rumunii. Myślę, że kierunek południowo-wschodni jest ciekawym, a mało jeszcze znanym rynkiem dla naszych szkółkarzy. Uważam, że bez eksportu czeka nas nadprodukcja w przypadku niektórych pozycji asortymentowych. Kolejnym zagrożeniem jest ciągły wzrost kosztów produkcji ze szczególnym uwzględnieniem kosztów pracy – kolejne podwyżki pensji minimalnej. Obawiam się, że nie przełoży się to na wzrost cen roślin, co spowoduje spadek opłacalności produkcji, a w konsekwencji jej ograniczenie. Oczywiście jest też możliwy koniec wojny i otwarcie się rynku ukraińskiego na nasze rośliny, a zniszczenia w infrastrukturze miast Ukrainy są przecież ogromne.                      

REKLAMA