Szkółka Sutkowscy: bacznie obserwujemy zmiany na rynku

Polskie centra ogrodnicze w wyniku zawirowań pandemicznych stały się znaczącą grupą odbiorców naszych roślin. Większość z nich fantastycznie wykorzystuje aktualną sytuację i wzrost zapotrzebowania rynku detalicznego na rośliny – mówi Michał Sutkowski, właściciel Szkółki Sutkowscy, którego zapytaliśmy o aktualną sytuacją na rynku szkółkarskim oraz najbliższe plany rozwoju firmy

Rozmawia: Michał Gradowski

Zwiększony popyt w poprzednim sezonie „wyczyścił” wiele szkółek z materiału, a zwiększenie produkcji nie zawsze jest możliwe i wymaga czasu. Czy polscy szkółkarze czują się teraz komfortowo, bo nie muszą martwić się o zbyt w takim stopniu jak w ubiegłych latach czy jednak jest poczucie niedosytu, bo można by sprzedać więcej?
To prawda, poprzedni sezon okazał się bardzo „chłonny”, a zapotrzebowanie na rośliny przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Szkółkarstwo charakteryzuje się dużą dynamiką i zmiennością popytu na różne gatunki roślin, przez co nie zawsze można nadążyć z produkcją. Tak jest i w tym sezonie. Wiele szkółek wyprzedało dużą część swojego asortymentu, a teraz muszą starać się jak najszybciej nadrobić braki. Ta sytuacja zawsze jest dla szkółkarzy powodem do zmartwień. Natomiast nie jest tak, że we wszystkich szkółkach brakuje tych samych roślin. Rozmawiając w ostatnim czasie z wieloma szkółkarzami przekonałem się, że w każdej ze szkółek inny asortyment cieszył się zainteresowaniem. To, co z naszej perspektywy wydawało się najbardziej pożądaną rośliną, której chwilowo brakuje w ofercie, w innych szkółkach jest wręcz w nadwyżkach.
Czy pozytywny trend na rynku ogrodniczym, wzmocniony przez lockdown i ograniczenie wyjazdów, utrzyma się w kolejnych latach? Czy jednak konsumenci w przyszłości będą przeznaczali nadwyżki budżetowe na bieżącą konsumpcję, turystykę, ale niekoniecznie na ogród?
To jest bardzo trudne pytanie. Życie bardzo dosadnie pokazało nam, że nie da się przewidzieć nawet tej najbliższej przyszłości. Mam nadzieję, że trend „ogrodowy” utrzyma się bardzo długo i ludzie będą wybierali odpoczynek w swoich ogrodach, w swojej strefie komfortu. Nie wiemy jak szybko świat wróci do normalności. Mam natomiast nadzieję, że aktualnym trendem pozostaną zachowania obserwowane w czasie pandemii – fakt, że w tym trudnym okresie ludzie doceniali swój własny kawałek ziemi i tak chętnie inwestowali w jego upiększanie roślinami.

Czy na rynku szkółkarskim sytuacja pandemiczna jest już opanowana, a eksport odbywa się bez zakłóceń we wszystkich kierunkach? Czy wzorem innych branż także w handlu roślinami pojawi się tendencja, aby zabezpieczyć dostawy, jeśli nie u lokalnych, to, chociaż u krajowych dostawców, minimalizując ryzyko?
Na bazie naszych doświadczeń pandemicznych możemy stwierdzić, że problemy w handlu międzynarodowym występowały w pierwszych miesiącach tzw. twardego lockdownu, czyli w lutym, marcu i kwietniu 2020 roku. Całe szczęście eksport nie był całkowicie wstrzymany, występowały jednak różnego rodzaju utrudnienia wynikające z tego, że nikt nie wiedział, z jakim „przeciwnikiem” mamy do czynienia. Pierwotne założenia były takie, że gdy przyblokowany zostanie przepływ ludzi i towarów między państwami to sytuacja wróci do normy. Na szczęście sprawność exportu roślin wróciła bardzo szybko. Natomiast trudno jest odpowiedzieć na pytanie dotyczące zabezpieczania dostaw – na to ma wpływ wiele czynników, a nie wszystkie z nich wynikają z pandemii.
W wielu sektorach branży ogrodniczej można było w tym sezonie zaobserwować wyraźny wzrost cen, nawet o kilkadziesiąt procent. Czy znacząco wzrosły także ceny na rynku szkółkarskim? Czy koszty produkcji udaje się utrzymać w ryzach?
Niestety wzrost cen jest dramatem we wszystkich branżach, w szkółkarstwie oczywiście też. Koszty produkcji wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent i w takiej sytuacji ceny niektórych roślin również musieliśmy podnieść. Od lat na naszym rynku szkółkarskim odczuwamy presję, aby – cokolwiek by się nie działo – polskie szkółki nie podnosiły cen roślin. Jednakże znaleźliśmy się wszyscy w takiej sytuacji, w której oczekiwanie od szkółek utrzymywania starych cen – mimo, że koszty produkcji wzrosły znacząco – jest co najmniej nie fair. I z tego co wiem, w wielu szkółkach podjęto decyzje o podniesieniu cen.
Już we wrześniu kolejna edycja Wystawy Zieleń to Życie. Jakie nadzieje wiążą Państwo z tymi targami, pierwszymi po długiej przerwie? Czy firmy, które dość dobrze poradziły sobie bez spotkań face to face i udoskonaliły komunikację z klientami online będą w przyszłości zainteresowane branżowymi targami?
Wszyscy mocno czekamy na tę edycję Zieleń to Życie i głęboko wierzymy, że nic nie stanie na przeszkodzie, aby Wystawa odbyła się w normalnym trybie. Nowa sytuacja na świecie nauczyła nas, producentów oraz klientów, nowego systemu porozumiewania się. Wcześniej wielu odbiorców – zarówno polskich, jak i zagranicznych – kupowało rośliny tylko wtedy, jeśli wcześniej mieli okazję obejrzeć materiał na żywo w szkółkach lub ewentualnie na takich wydarzeniach jak Zieleń to Życie. Tacy klienci preferowali składanie zamówień osobiście, w kontakcie face to face, przy dodatkowym upewnieniu się, co do jakości roślin. I możemy sobie wyobrazić, jak trudne było dla nich przestawienie się na tryb online. Myślę jednak, że nie tylko taki typ odbiorców czeka z utęsknieniem na powrót wystaw, gdyż nam wszystkim brakuje branżowych wydarzeń.
Zieleń to Życie jest wyjątkową wystawą, gdyż skupia większość największych gospodarstw szkółkarskich z całej Polski, dzięki czemu tworzy fantastyczną możliwość spotkania się ogromnej rzeszy szkółkarzy i wymiany doświadczeń. Oczywiście o aspektach społecznych i integracyjnych Zieleń to Życie wspominać chyba nie trzeba. Myślę, że ta Wystawa będzie wyjątkowa, pod wieloma względami.
Czy zgodnie z zapowiedziami z ubiegłego roku w asortymencie szkółki znajdziemy większy wybór dużego materiału liściastego – drzew alejowych i szpalerowych? Na jakie nowe gatunki i odmiany warto zwrócić uwagę w Waszej ofercie?
Tak, zgodnie z naszymi planami rozszerzyliśmy asortyment m.in. o duży materiał liściasty. Cały czas monitorujemy zapotrzebowanie naszych klientów i planujemy wprowadzanie różnych nowości, zgodnie z zaobserwowanym popytem.
Jak układała się współpraca Szkółki Sutkowscy z centrami ogrodniczymi w ostatnich dwóch latach? Czy zamówienia było znacząco większe? Czy ich właściciele poradzili sobie z nowymi wyzwaniami, oceniając na podstawie handlu materiałem roślinnym?
Polskie centra ogrodnicze w wyniku zawirowań pandemicznych stały się znaczącą grupą odbiorców naszych roślin. Niezmiernie nas to cieszy, gdyż od zawsze zależało nam na współpracy właśnie z centrami, choć nawiązanie relacji czasami bywało trudne. W tym przypadku jednak pandemia zadziałała na korzyść tych kontaktów i od mniej więcej 1,5 roku odnotowujemy duży przyrost klientów z centrów ogrodniczych. Nawiązaliśmy wiele nowych kontaktów handlowych, zwiększyły się także zamówienia składane przez naszych stałych klientów. Większość centrów ogrodniczych, z którymi współpracujemy fantastycznie wykorzystuje aktualną sytuację i wzrost zapotrzebowania rynku detalicznego na rośliny.

Jakie są plany szkółki na przyszły sezon? Czy możemy się spodziewać jakichś większych zmian czy „wygrywającej drużyny się nie zmienia”?
Nasza szkółka mocno różni się od firm i korporacji ze sztywnym modelem zarządzania. Dzięki temu możemy sobie pozwolić na bardziej spontaniczny rozwój, którego nie musimy planować z dużym wyprzedzeniem. Jak wspomniałem wcześniej, na bieżąco monitorujemy zapotrzebowanie klientów na gatunki roślin, których nie posiadamy w ofercie, ale które moglibyśmy do niej wprowadzić. Staramy się reagować na potrzeby rynku. Pandemia wymusiła na nas dopasowanie się do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości i na tym aktualnie się skupiamy – na czujnej obserwacji rynku.
Ponadto cały czas staramy się udoskonalić nasze gospodarstwo, planujemy znaczną rozbudowę budynku biurowego, tworzymy nowe zaplecze socjalne dla pracowników, rozwijamy kontenerownie oraz poprawiamy infrastrukturę powierzchni upraw gruntowych. Cały czas jesteśmy w ruchu.

REKLAMA