Rok 2021 był dla nas bardzo intensywny. To był czas budów, remontów i modyfikacji. Powiększyliśmy bazę magazynową, wprowadziliśmy kilka poważnych zmian na głównych liniach produkcyjnych, kontynuujemy proces sukcesji. Na szczęście mamy bardzo dobrą załogę i oddanych współpracowników, dlatego wierzę, że rozpoczęte zmiany uda się szybko sfinalizować i przyniosą one oczekiwane efekty – mówi Piotr Sygnarowicz, prezes firmy Planta
Rozmawia: Michał Gradowski
Czy pamięta Pan swój pierwszy dzień pracy w firmie Planta? Jak od tego czasu zmienił się rynek i sama Planta?
Tak, oczywiście, że pamiętam. Chociaż było to już niemal 24 lata temu, takiego dnia się nie zapomina. W firmie pracowaliśmy wtedy z moim bratem podczas wakacyjnej przerwy, a jako chrzest bojowy została nam przypisana dosłownie najczarniejsza praca – pakowanie węgla drzewnego. Tak, był to rok 1998, początki naszej działalności i jako firma próbowaliśmy wielu rzeczy. Jedną z nich była właśnie konfekcja węgla drzewnego do grilli ogrodowych w papierowe torby. Praca sama w sobie była bardzo przyjemna, bezstresowa, a do tego na powietrzu. Jednak już pierwszy dzień pokazał drobny minus tego, wydawałoby się, idealnego zajęcia – doprowadzenie się do czystości po całym dniu pakowania węgla. Standardem było branie trzech kąpieli: pierwszej zgrubnej, drugiej dokładnej i trzeciej wykańczającej (śmiech). Zużywało się na to mnóstwo wody, a sama czynność zabierała sporo cennego, wieczornego czasu, który – mając osiemnaście lat – można było wykorzystać choćby na randkę z dziewczyną. Dzisiaj bardzo milo wspominamy tamtą „brudną robotę” i wszystkie inne wakacyjne prace w firmie.
Natomiast, mówiąc już zupełnie serio, pracę w Plancie rozpocząłem po studiach na Politechnice Krakowskiej w 2006 roku. Przez lata technikum oraz studiów często w wolnym czasie przebywałem w firmie, wiedziałem na bieżąco co się w niej dzieje, więc proces rozpoczęcia pracy był rozciągnięty w czasie, a ten mityczny „pierwszy dzień” nieco się rozmył.
Z Plantą związany jestem w zasadzie od samego początku jej istnienia. Pamiętam, gdy z tatą szukaliśmy dla niej lokum i natrafiliśmy na stare baraki – magazyny, które były w kiepskim stanie technicznym, ale miały atrakcyjną cenę najmu. Stały się one na kilka lat pierwszą siedzibą firmy. Planta na początku była przede wszystkim hurtownią. Ilość asortymentu była tak duża, a magazyny tak małe, że – aby móc normalnie pracować wewnątrz budynku – należało najpierw wywieźć masę towaru na plac przed firmą, a po skończonej pracy schować ten towar w magazynie, który wypełnieniem przypominał puszkę sardynek, a drzwi domykało się z trudem. Do dostawy towaru służył leciwy Lublin oraz Ford Transit. To były zupełnie inne czasy, inne wymagania rynku, inny asortyment.
Dzisiaj funkcjonujemy w dwóch lokalizacjach, mamy swoje magazyny w Tarnowie oraz Wojniczu. Obecnie kończymy kolejny, nowy obiekt w Wojniczu, który pomoże nam sprawniej zorganizować procesy logistyczne. Dysponujemy własną flotą ciężarówek, mamy przedstawicieli handlowych w terenie, funkcjonuje dział produkcji, którym zarządza mój brat Krzysztof, rozwijamy nasze marki. To zupełnie inna firma, przed którą stoją zupełnie inne wyzwania.
Choć Planta to duża, prężna organizacja, to jednocześnie udaje Wam się zachować rodzinny charakter firmy i utrzymywać bliskie relacje z klientami. Czy trudno jest zachować ten balans?
Czy jesteśmy dużą firmą? Myślę, że to za dużo powiedziane. Należymy do sektora MŚP i jako firma spełniamy definicję przedsiębiorstwa średniego zarówno pod względem liczby zatrudnionego personelu, jak i rocznych obrotów.
Rzeczywiście, jesteśmy firmą rodzinną i będziemy starali się zachować rodzinny charakter naszego biznesu – to jedna z wartości, którą kultywujemy. Właściciele firmy – mój tato oraz pan Andrzej Ciurpyk – zawsze starali się unikać „korporacyjności”, a raczej tworzyli „domową” atmosferę. Wielu pracowników jest z Plantą od początku jej istnienia, to osoby bardzo jej oddane i zaangażowane. Bardzo to cenimy. Często pracują z nami całe rodziny.
Wiemy, na co nas stać, a co leży poza naszym zasięgiem. Staramy się nikomu nie obiecywać gruszek na wierzbie i z rozsądkiem oraz pokorą podchodzić do różnych aspektów naszej działalności. Nie osiadamy na laurach, bo nic nie jest dane raz na zawsze… W najlepszym wypadku jest wypożyczone.
Jako firma obsługujemy ok. 1200 podmiotów. Niestety nie miałem możliwości poznać wszystkich naszych klientów, chociaż bardzo bym chciał. Natomiast są w Plancie osoby, które codziennymi relacjami z klientami zajmują się po stokroć lepiej ode mnie. Te bliskie relacje z klientami, o których Pan wspomniał, to sukces osób tworzących naszą firmę, zwłaszcza moich współpracowników z działu handlowego oraz ludzi będących duszą Planty – mam tu na myśli właścicieli firmy oraz kolegów: Romana Łabuza, Adama Kowalskiego, Stanisława Wojtowicza, Bartka Węża, naszych przedstawicieli handlowych, ale także naszą panią księgową – Agnieszkę Lisak-Dryla. Myślę, że te relacje z klientami udaje się zachować właśnie dzięki osobowości tych ludzi oraz dzięki atmosferze, którą wspólnie tworzymy.
Czy ostatnie dwa specyficzne sezony były udane dla firmy? Czy można na ich podstawie wyciągać długofalowe wnioski? Jakie trendy mają obecnie największy wpływ na sprzedaż produktów ogrodniczych na rynku hobby?
Tak, ostatnie dwa sezony były rzeczywiście specyficzne, inne od siebie i inne od lat poprzednich, chociaż tajemnicą poliszynela jest fakt, że w naszej branży w zasadzie każdy kolejny rok jest inny od poprzedniego. W ostatnich dwóch latach intensywność zachodzących zmian, ich nieprzewidywalność oraz ilość czynników powodujących zmianę była jednak większa.
W mojej ocenie rok 2020 w sposób zaskakujący wręcz rozpieścił branżę. Dla naszej firmy był to rok udany i paradoksalnie w wielu aspektach realia pierwszego roku pandemii uporządkowały wiele spraw i zaszłości. Natomiast rok 2021 był bardzo trudny ze względu na skutki ekonomiczne trwającej pandemii, zawirowania na rynkach, przerwane łańcuchy dostaw itd. Dla biznesu był to rok pełen wyzwań, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni!
Do kolejnego sezonu staramy się podchodzić ze spokojem, pomimo zawirowań, które mają miejsce w branży, wokół branży (szalejące ceny komponentów nawozowych, rosnące koszty transportu itd.) oraz w gospodarce. Staramy się robić swoje i koncentrować na bieżącej działalności, wyciągać wnioski, być elastycznymi w kolejnych decyzjach i planować tylko jeden krok naprzód.
Przez wszystkie lata mojej pracy brakowało powtarzalności, każdy kolejny sezon handlowy był inny i tak chyba już w naszym biznesie pozostanie, musimy do tego przywyknąć.
Trendy, które mają wpływ na sprzedaż produktów ogrodniczych są podobne do dominujących trendów w wielu innych branżach. Konsumenci są coraz bardziej świadomi. Śmiało można powiedzieć, że zmiany technologiczne powodują „centryczność” roli klienta ostatecznego i całkowicie odwracają tradycyjne relacje klient-firma, które jeszcze kilka lat temu były normą. Trendy, które wpływają dzisiaj na sprzedaż to kwestie związane z gospodarką obiegu zamkniętego, celami na rzecz zrównoważonego rozwoju, a także CSRem. Wszystkie przedsiębiorstwa – my także – będą musiały im sprostać.
Jak określiłby Pan obecną pozycję firmy na rynku? W jakich kategoriach czujecie się najmocniejsi, w jakich regionach kraju Planta jest dla sklepów i centrów ogrodniczych najważniejszym dostawcą?
Jesteśmy zauważalni na rynku, jednak staramy się nie porównywać z innymi firmami. Po prostu robimy swoje. Ostatnie kilka lat nauczyło nas, że jedynie takie postępowanie jest rozsądne. Bycie najmocniejszym, największym czy najtańszym to nie jest nasz kierunek, nie takie cele chcemy osiągać. Zawsze znajdzie się ktoś, kto jest bardziej „naj”.
Chcemy być ulubionym dostawcą produktów dla ogrodnictwa hobby i to jest kierunek, w którym przez najbliższe lata zamierzamy podążać.
Obsługujemy klientów w całej Polsce. Przy rozwiniętych sieciach operatorów logistycznych nie jest to dzisiaj większym problemem. Natomiast oczywiście ze względów logistycznych łatwiej i szybciej możemy to zrobić w południowo-wschodniej Polsce. To obszar gdzie firma zaczynała i tutaj w naturalny sposób jesteśmy obecni już od niemal 25 lat.
Ile obecnie marek własnych znajdziemy w ofercie, które są najbardziej rozpoznawalne na rynku? Jakie nowości znajdziemy w ofercie w nowym sezonie?
Priorytetową jest dla nas marka Planta, obejmująca mieszanki traw, nawozy, cebule kwiatowe i akcesoria ogrodnicze. Warto podkreślić, że mieszanki traw z logo Planta są już na rynku od 25 lat, a nasza marka kilkukrotnie otrzymała m.in. takie wyróżnienia jak godło Dobra Marka czy Konsumencki Lider Jakości. Naszymi pozostałymi markami są także: Plantina (akcesoria ogrodnicze), gardenMAX i KHayner Garden (narzędzia ogrodnicze), Hunter (produkty biobójcze), Sprayer (opryskiwacze), Planta Protect (preparaty do uzdatniania wody basenowej), Villa Toscana (meble ogrodowe), DrGrill (grille i akcesoria).
Rokrocznie wprowadzamy na rynek kilka – kilkanaście nowości. Jednocześnie usuwamy z oferty niektóre produkty, których potencjał wygasł. Nowością w naszej ofercie w bieżącym sezonie będą choćby zestawy nawadniania kropelkowego do użycia na tarasie, balkonie i w ogrodzie.
Jak liczna jest obecnie Grupa Ogrodnicza Planta? Na jakie korzyści mogą liczyć sklepy i centra ogrodnicze, które zdecydowały się przystąpić do Grupy?
Grupa Ogrodnicza Planta liczy obecnie ponad 50 podmiotów handlowych. Grupa jest zrzeszeniem firm, które wspólnie z naszą firmą prowadzą handel na zmieniającym się i coraz trudniejszym tzw. rynku tradycyjnym. Benefity z uczestnictwa w grupie to udział we wspólnych akcjach promocyjnych (gazetkach), szkolenia dla personelu placówek handlowych oraz dla klientów (w ostatnim czasie, z przyczyn obiektywnych, nie były one możliwe lub były mocno utrudnione), wspólnie organizowane wyjazdy i spotkania, takie jak chociażby Targi Zatowarowaniowe, które oprócz benefitów handlowych są także dobrą okazją do integracji, wymiany poglądów oraz szkolenia się.
Jak ważna z punktu widzenia obrotów firmy jest sprzedaż na rynkach zagranicznych? Które kraje są najważniejszymi odbiorcami?
Jako firma koncentrujemy się na rynku polskim. Natomiast faktem jest, że mamy klientów z zagranicy, których także bardzo cenimy. Są to zwykle firmy, które z nami pracują od wielu lat, bardzo rzetelni partnerzy. W skali całej sprzedaży obroty na rynkach zagranicznych stanowią kilka procent. Mamy klientów na Słowacji, w Czechach, Rumunii, Bułgarii, na Węgrzech, Litwie i w Czarnogórze. Jest to kierunek działalności, który wymaga rozwoju, ponieważ jako firma dysponujemy w tym zakresie sporym potencjałem.
Jaka część asortymentu firmy to produkty importowane? Czy w czasie pandemii, kiedy łańcuchy dostaw zostały przerwane, występowały problemy z dostępnością towaru?
Główna część asortymentu, który sprzedajemy to produkty wytworzone w Polsce. Natomiast handel zagraniczny firma prowadziła już od pierwszych lat istnienia, kiedy jej główną działalnością był handel nasionami. Importowaliśmy komponenty do mieszanek nasiennych, głównie z krajów europejskich. Później przyszła kolej na import np. z Kanady czy USA.
Dzisiaj współpracujemy z dostawcami z kilkunastu krajów z całego świata. Bardzo sobie cenimy tę współpracę. Warto wspomnieć, że z wieloma z dostawców łączą nas osobiste czy wręcz przyjacielskie relacje, które trwają od wielu, wielu lat. Tutaj także nie działamy jak korporacja, ponieważ raz wyrobione kontakty staramy się pielęgnować i umacniać. Wierzymy, że posiadanie stałego dostawcy przynosi w długiej perspektywie wymierne korzyści.
Nie ma wątpliwości, że trudna sytuacja na rynku transportowym w 2020 i 2021 roku była i nadal jest wielkim wyzwaniem. Skłamałbym, gdybym twierdził, że te trudności nas nie dotknęły i nie dotykają – wszystkie firmy z branży zmagają się z tym problemem, bo wszyscy jedziemy na jednym wózku. Rozwiązania transportowe, do których mamy dostęp oraz flota własnych pojazdów są dla nas bez wątpienia ogromnym wsparciem, ale nie stanowią panaceum.
Czy usługi transportowe to ważna część działalności firmy? Czy dzięki temu Planta pod względem logistyki może zapewnić klientom na rynku ogrodniczym lepszy standard obsługi i szybsze/częstsze dostawy?
Jako firma od początku działalności utrzymywaliśmy własny tabor ciężarowy, służący wyłącznie naszym potrzebom. W międzyczasie, w miarę rozwoju biznesu, rozpoczęliśmy świadczenie usług transportowych. Także tych międzynarodowych. Miałem w tym udział, ponieważ posiadam ministerialny certyfikat kompetencji zawodowych w tym zakresie. Po latach działalności całość usług transportowych wydzieliliśmy do nowej spółki: Planta Transport, której prezesem jest mój brat Krzysztof, a dyrektorem zarządzającym kolega Marcin Konieczny. Jest to firma świadcząca usługi zarówno dla spółki matki, jak i dla klientów zewnętrznych. Oczywiście dostęp do floty pojazdów skutkuje tym, że możemy być bardziej elastyczni i reagować szybko na chwilowe spiętrzenia potrzeb transportowych. Bez wątpienia ma to swoje zalety. Ponadto myślę, że nasze samochody rzucają się w oczy na drogach, a interesujący nadruk reklamowy przyciąga wzrok.
Dysponowanie pojazdami ma swoje zalety, jednak jest to także duże wyzwanie. Pamiętać należy, że pojazdy ciężarowe muszą jeździć zawsze z ładunkiem, gdyż każdy kilometr przejechany „na pusto” po prostu generuje straty. Dodatkowo, dynamika tej działalności i różne sytuacje losowe powodują, że jest to praca wymagająca dostępności 24h na dobę, wymaga sztabu bardzo dobrych ludzi, których mamy szczęście mieć w naszej firmie i którzy wykonują wspaniałą pracę. Warto zaznaczyć, że wszystkie użytkowane przez nas zestawy ciężarowe spełniają najnowsze normy emisji spalin EURO 6. Wychodzimy z założenia, że nowe silniki to nie tylko większy komfort dla kierowcy, ale także realne ograniczenie wpływu na środowisko.
Cykl filmów „Z Plantą w Ogrodzie”, w których Pan Wiesio merytorycznie i z humorem przekazuje konsumentom wiedzę, cieszy się sporą popularnością. Jakie są obecnie najważniejsze narzędzia marketingowe firmy?
W istocie, chcemy, żeby kanał „Z Plantą w Ogrodzie” nabierał rozpędu, aby z czasem stał się platformą informacyjną dla ogrodników hobbystów – tak, aby osoby zainteresowane mogły znaleźć tam wartościowe porady i wskazówki. Wiesław wraz z naszą ekipą filmową robią fantastyczną robotę, dostarczając odcinki bardzo dobrze wykonane i wartościowe merytorycznie. Doceniamy tę pracę.
Myślę, że naturalnym kierunkiem rozwoju w działaniach marketingowych jest użycie odpowiedniej kombinacji mediów własnych oraz zewnętrznych (owned, earned and paid) do promocji firmy. Obecnie firmy dysponują ogromną paletą dostępnych mediów własnych, które – umiejętnie używane – mogą być bardzo efektywne. Z pewnością właściwe poukładanie tych działań jest wyzwaniem, ale obserwując panujące trendy sądzę, że może dawać dobre efekty.
Jakie są plany na rozwój firmy w perspektywie najbliższych kilku sezonów?
Ostatnie dwa lata dobitnie pokazały, że strategie obejmujące kilka lat naprzód są obarczone dużym ryzykiem i przy dzisiejszym, dynamicznie zmieniającym się świecie perspektywa kilku lat wydaje się bardzo odległa. Owszem, należy planować i stawiać sobie cele, ale w naszej branży jest dużo czynników weryfikujących plany, a gdy do głosu dochodzi taki „czarny łabędź” jak pandemia, wszystko może diametralnie się zmienić.
Z pewnością w najbliższym czasie czekają nas dalsze działania w obszarze trwającej sukcesji oraz zmiany organizacyjne, które już następują. Dzięki zaufaniu właścicieli firmy możemy, jako drugie pokolenie, przejąć jej stery. To duża odpowiedzialność. Obecnie w zarządzie firmy, oprócz właścicieli i mnie, zasiadają dwaj wiceprezesi: mój brat Krzysztof, który zarządza zakładem w Wojniczu, a także kolega Krzysztof Ciupryk, który odpowiada za sprawy adminictracyjno-informatyczne. Budujemy firmę na lata, więc kwestie związane z sukcesją chcemy poukładać najlepiej, jak to możliwe.
Rok 2021 był dla nas bardzo intensywny i mamy nadzieję, że poczynione przez nas ostatnio inwestycje pozwolą nam działać bardziej elastycznie. Chociaż ich efekty poznamy dopiero w sezonie 2023. Rozbudowaliśmy bazę magazynową i kończymy obecnie magazyn o powierzchni ok. 4000 m kw. Istotnie modyfikujemy także park maszynowy, który wymagał doinwestowania. Wprowadziliśmy kilka poważnych zmian na głównych liniach produkcyjnych. Generalnie w 2021 r. bardzo dużo się działo w naszej firmie pod względem budów, remontów i modyfikacji. Wymagało to od nas i ciągle wymaga naprawdę dużego zaangażowania i pracy w pewnego rodzaju „warunkach bojowych”. Na szczęście mamy bardzo dobrą załogę i bardzo dobrych, oddanych współpracowników, dlatego jestem dobrej myśli i wierzę, że rozpoczęte zmiany uda nam się szybko zakończyć i przyniosą one oczekiwane efekty. Mamy jeszcze kilka nowych pomysłów, których na razie nie zdradzę, żeby nie zapeszyć.
Co jest dla Pana najlepszą odskocznią od pracy? Wiem, że jedną z Pana pasji jest fotografia i to chyba coś więcej niż hobby, bo zdobył Pan tytuł „wybitnego artysty” przyznawany przez Międzynarodową Federację Sztuki Fotograficznej. Czy te umiejętności przydają się w branży ogrodniczej?
Wolny czas staram się spędzać w pierwszej kolejności z rodziną. Natomiast, rzeczywiście, fotografia pasjonuje mnie od ponad 20 lat. I gdy to możliwe, staram się poświęcać temu hobby swój wolny czas, zarówno fotografując (w ostatnim czasie niestety nieco mniej) oraz działając w Wojnickim Towarzystwie Fotograficznym Fotum. Przyznaję, że osobom z tej grupy bardzo dużo zawdzięczam, zarówno w obszarze fotografii, jak i zwykłych, przyjacielskich relacji. Działamy wspólnie od ponad 20 lat i przeżyliśmy wiele niezapomnianych chwil. Organizujemy m.in. jeden z większych konkursów fotograficznych, w którym rokrocznie uczestniczą pasjonaci fotografii z ponad 60 krajów świata.
Osobiście mogę powiedzieć, że umiejętności fotograficzne przydają się w wielu sytuacjach. Fotografia wyrabia zdolność zwracania uwagi na szczegóły, poszukiwania innych perspektyw, pomaga odkryć ciekawość do zwykłych rzeczy, obok których ktoś inny przeszedłby obojętnie. Warsztat fotograficzny i elementy kompozycji są z pewnością bardzo cenną umiejętnością, które wykorzystuje się, nieraz nieświadomie, np. projektując opakowania czy elementy komunikacji wizualnej.
Tytuł EFIAP (Excellence FIAP) i odznaka, którą otrzymałem od FIAP (czyli Światowej Federacji Sztuki Fotograficznej; Fédération Internationale de l’Art Photographique) to wyróżnienie rzeczywiście bardzo satysfakcjonujące, niełatwe do zdobycia, a dla mnie osobiście jest rodzajem kamienia milowego, dowodem pokonania pewnego etapu na mojej „fotograficznej drodze”.
Dodam jeszcze, że drugim moim hobby jest gra w lokalnej, amatorskiej orkiestrze dętej. Rzeczywiście bardzo to lubię i staram się uczestniczyć zarówno w próbach orkiestry, jak i jej występach. Uważam, że tego typu grupy entuzjastów są bardzo cenne dla lokalnych społeczności i o takie inicjatywy należy bezwzględnie dbać i je kultywować.