Lekarze od integrowanej rewolucji

Unia Europejska mówi zdecydowane „nie” chemicznej ochronie roślin. Od stycznia 2014 r. wprowadzi zmiany. Chce, by ogrodnicy i rolnicy przygotowywali prognozy możliwych zagrożeń i w ten sposób tworzyli plany zabiegów ochrony. Jednak czy oni sami sobie poradzą? Nie będą musieli. Już wkrótce na rynku pojawią się specjaliści, czyli fachowcy w dziedzinie integrowanej ochronie roślin

Tekst: Maciej Roik

Integrowana ochrona roślin polega na wspólnym wykorzystywaniu wszystkich dostępnych metod ochrony. W szczególności tych niechemicznych, opartych m.in. na biologii chwastów, szkodników i wirusów oraz na przewidywaniu potencjalnych zagrożeń.

Uczelnie kształcą specjalistów
Od 1 stycznia 2014 r. obowiązek  stosowania integrowanej ochrony roślin nakłada unijna dyrektywa. Chociaż dzisiaj efekt jej nieprzestrzegania to nadal wielka niewiadoma, generuje ona jeden znacznie większy problem. Brakuje bowiem fachowców, którzy dokładnie wiedzieliby jak łączyć naturalne – niechemiczne oraz chemiczne sposoby ochrony roślin. Dlatego kolejne uczelnie decydują się na kształcenie specjalistów w tej dziedzinie. Pierwszy był Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, który w minionym roku utworzył kierunek „medycyna roślin”. Na taki krok zdecydował się też Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, gdzie kształcenie „lekarzy roślin” rozpocznie się w październiku br. – To precedens w skali naszej uczelni, bo kierunek opiera się na trzech wydziałach – Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu, Rolnictwa i Bioinżynierii oraz Leśnym – wylicza dr hab. Zbigniew Karolewski, przewodniczący rady programowej medycyny roślin na UP w Poznaniu. – Wszystko po to, by jego absolwenci byli omnibusami w dziedzinie ochrony roślin i znali dostępne metody stosowane w ogrodnictwie, rolnictwie i leśnictwie – wyjaśnia.

Co umie medyk roślin?

Konkretne umiejętności? Znajomość progów ekonomicznej szkodliwości patogenów, które określają, kiedy stosowanie chemicznej ochrony roślin staje się opłacalne i poziomów występowania agrofagów, a także umiejętność wskazywania optymalnych terminów wykonywania zabiegów.
Jednak nie tylko program nauczania zachęca do studiowania medycyny roślin. O jego atrakcyjności stanowią też perspektywy, jakie po ukończeniu tego kierunku daje rynek pracy. Pierwsi absolwenci nie powinni mieć kłopotów z podjęciem zatrudnienia. Bez wyjątków wszyscy producenci – zaczynając od właścicieli plantacji owoców i warzyw czy szkółek krzewów ozdobnych a na rolnikach i leśnikach kończąc – będą potrzebowali specjalistów od integrowanej ochrony roślin.
– Te studia to szansa na zdobycie zawodu z przyszłością – zgodnie podkreślają Agnieszka Przybylska i Paulina Bulak, studentki medycyny roślin na UP we Wrocławiu. – Wkrótce producenci będą potrzebowali naszych umiejętności, bo będą one znacznie wykraczały poza schematy tradycyjnej ochrony roślin – zaznacza Agnieszka Przybylska. I dodaje: – O ile obecnie każdy fachowiec skupia się na swojej wąskiej dziedzinie, my mamy być specjalistami w szerokim zakresie i orientować się w każdym zagadnieniu – mówi.

 

Cały artykuł można przeczytać w najnowszym sierpniowym "Biznesie Ogrodniczym".

REKLAMA

MOZE CIĘ ZAINTERESOWAĆ: