Racjonalne nawadnianie


Konieczność cięcia wydatków w ogrodowym budżecie może oznaczać rezygnację z automatycznego systemu nawadniania przy projektowaniu ogrodu. Wielu klientów zrezygnuje też z zakupu nowego węża z wielofunkcyjnym zraszaczem pistoletowym, o ile stary spełnia jeszcze swoją funkcję. Z drugiej strony jednak chęć ograniczenia kosztów podlewania ogrodu może skłonić konsumentów i przeważyć szalę na korzyść „kup teraz”

Według danych CBOSu opublikowanych w raporcie „Świadomość ekologiczna Polaków” (2020 r.) ponad dwie piąte ankietowanych zbiera deszczówkę (43%). Odsetek ten może nie wydaje się na pierwszy rzut oka imponujący, ale należy pamiętać, że tylko trochę więcej niż połowa Polaków mieszka w domach, a pozostali, mieszkający w blokach, mają ograniczone możliwości zbierania deszczówki (relatywnie niewielu ma działki lub mieszka na parterze i dysponuje ogródkiem), więc liczba zbierających deszczówkę jest całkiem duża. Do wskazanych w tym badaniu form oszczędzania wody zaliczyć można także ponowne jej wykorzystywanie do innych celów (18%), co może oznaczać na przykład podlewanie ogrodu wodą odzyskaną z kuchni.
Te dane pokazują, że świadomość klientów rośnie, a coraz częściej pojawiające się susze sprawiają, że klienci przywiązują większą wagę do racjonalnej gospodarki wodą w ogrodzie. Automatyczne systemy nawadniające stały się już standardem przy nowych inwestycjach, bo optymalizują zużycie wody i gwarantują oszczędność czasu. Jak wygląda sytuacja na rynku produktów do nawadniania?
Pod względem stosowanych rozwiązań panuje raczej stabilizacja. Większe, otwarte tereny zieleni podlewane są z reguły przy użyciu rotacyjnych zraszaczy turbinowych, mniejsze trawniki podlewa się najczęściej statycznymi zraszaczami parasolowymi, a linie kroplujące w prywatnych ogrodach wykorzystywane są z reguły do podlewania rabat.
O większej liczbie nowości możemy mówić w przypadku sterowników. Coraz więcej modeli ma opcję sterowania przez Internet, a dzięki łączności z siecią komunikują się z najbliższą stacją meteorologiczną i na podstawie danych pobieranych z tego źródła obliczają optymalny czas nawadniania. Chodzi tu nie tylko o deszcz, bo czujniki opadów są standardem już od wielu lat, ale np. o dane dotyczące nasłonecznienia. Z kolei możliwość współpracy sterownika z czujnikiem przepływu umożliwia kontrolę przepływu, zapewniając bardziej racjonalne gospodarowanie wodą oraz ochronę na wypadek uszkodzenia systemu nawadniania.
Najważniejszy dla konsumentów jest fakt, że dzięki inteligentnym sterownikom można znacząco ograniczyć zużycie wody. W zależności od wielkości ogrodu, pogody i zaawansowania systemu te oszczędności mogą wynieść od kilkunastu do kilkudziesięciu procent w skali roku.
Podobne argumenty pojawiają się także w przypadku podstawowych produktów do nawadniania. Informacje o „innowacyjnej technologii oszczędzania wody, która zapewnia mniejszy strumień redukujący zużycie nawet o 20%” w przypadku na przykład zraszacza wahadłowego są już standardem w tej branży. Coraz większego znaczenia nabiera także ergonomia i estetyka, czego przykładem mogą być choćby estetyczne bębny naścienne na wąż ogrodowy.

REKLAMA